Zmarł Konstanty Miodowicz
alpinizm| Komisja ds Służb Specjalnych| Konstanty Miodowicz| Ruch WiP| UOP| Zgromadzenie Parlamentarne NATO
Opozycjonista. Założyciel Ruchu Wolność i Pokój. Alpinista. Szef Służby Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Działacz Platformy Obywatelskiej. Poseł. Przyzwoity człowiek.
Wspominają go jedni z żalem prawdziwym, inni z udawanym, ale nie czas tu na wypominanie komukolwiek.
Kostek z jego nieco cierpkim poczuciem humoru – był krytycznym i bystrym komentatorem. Jednak komentował nie publicznie, bo musiałby wchodzić w konflikty zbyt liczne, ale prywatnie, przy kawie, kiedy spotykaliśmy się w barze za kratą w Nowym Domu Poselskim albo w kawiarni Czytelnika. Uważał, że szkoda czasu na prowadzenie wojen publicystycznych. Wolał konkret, niż czcze gadanie.
Złą sławę zrobił jego udział w Komisji Orlenowskiej, gdy zwrócił się do prokuratury o zbadanie możliwości popełnienia przestępstwa przez Włodzimierza Cimoszewicza. Lewica uważała, że to był brzydki sposób wyeliminowania poważnego kandydata na prezydenta.
Po latach Konstanty mówił mi, trochę jakby się tłumacząc: - Co miałem zrobić? Udać, że nic nie wiem? Powziąłem przecież wiedzę o możliwym przestępstwie i należało to zbadać. Tak mówi prawo.
Lojalny obywatel, państwowiec – taki był właśnie Konstanty Miodowicz.
Doświadczony polityk często bardzo jasno potrafił objaśnić meandry polityki swojej partii. Nie był bezkrytyczny, doskonale zdawał sobie sprawę – i nie krył tego – ze słabości swojego ugrupowania. Ale nie wychodził z tym na forum publiczne, uważał, że jedność partii daje jej siłę.
Od zawsze związany z górami także w działalności publicznej nie uciekał od problemów gór – był inicjatorem ustawy o ratownictwie górskim.
Od lat też uczestniczył, jako członek i przewodniczący w pracach sejmowej Komisji ds Służb Specjalnych. Znał się na tym naprawdę dobrze. Był też delegatem do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, w którym reprezentował Sejm w Komisji ds Obrony i Bezpieczeństwa.
Kiedy pisze się wspomnienie o polityku siła rzeczy łatwiej pisać słowa o jego uczestnictwie, członkostwie, działalności. Słowa trochę banalne. A przecież każdy polityk jest przede wszystkim osobą, z jej zaletami, wadami, niechęciami. Mało z tego przebija się do sfery publicznej, łatwiej przecież wymienić zasługi, ordery (Konstanty miał je także), liczbę głosów w wyborach, nazwy stanowisk. A przecież nie tylko to mówi coś o człowieku. Więcej pewnie dowiedzielibyśmy się o Konstantym, rozważając jego relacje z ojcem, działaczem komunistycznym, z ukochaną siostrą, która tragicznie zginęła w Karakorum, a nawet z domowym zwierzyńcem. Wiele mógłby o nim powiedzieć wielki księgozbiór – Kostek namiętnie zbierał i czytał książki. W Warszawie nie tracił czasu, w przerwach obrad sejmowych krążył po okolicznych księgarniach i szukał nowości.
Jednak myślami zawsze krążył wokół choroby Żony, widać było, jak się niecierpliwi, gdy obrady sejmowe przedłużały się ponad miarę i musi opóźnić powrót do Buska.
I zawsze marzył o powrocie do wspinania, pewnie nie do solowych wyczynów, z których był znany, ale po prostu do skał i lodu.
Myślę, że Konstanty jest już w drodze w góry...
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.