TK



Bez reklam i bez pieniędzy

Gazeta Wyborcza| krajobraz| kwaterunek| reklama zewnętrzna| Senat RP

włącz czytnik
Bez reklam i bez pieniędzy

Prasa to potęga, a przykłady potwierdzające tę regułę łatwo znaleźć. Na przykład ostatnio uchwalona przez Sejm ustawa krajobrazowa. Uparta akcja prowadzona przez gazety, zwłaszcza „Gazetę Wyborczą” obrzydzająca wielkie reklamy wiszące w miastach na domach i płotach, zaowocowała ustawą sejmową. Ustawa nazywa się krajobrazowa i ma uporządkować zasady umieszczania reklam. Miasta będą miały obowiązek wydać stosowne przepisy, a zaraz potem reklamy, które się w przepisach nie mieszczą, mają zniknąć. Teraz w Senacie panuje popłoch, głowią się co począć z tym podrzuconym im jajem, bo zasypani są interwencjami. Prawo nie może działać wstecz, a tu firmy reklamowe oraz reklamodawcy zostali zaskoczeni – będą musieli na gwałt ściągać reklamy z murów, chociaż na ich wieszanie mieli pozwolenia i podpisane, legalne umowy.

Nie chcę bronić reklam rozwieszanych na płotach i murach, uważam, że szpecą miasta i jest ich za dużo. Tylko że… poznaj miarę mocium panie – artyleryjskie ataki jakie media wytoczyły w walce z tym zjawiskiem nijak się nie mają do jego szkodliwości. Pisałam już o tym przy innej okazji – spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe ratują się umowami na wieszanie reklam po to, żeby zdobyć pieniądze na remonty. Stare kamienice w miastach są na ogół w fatalnym stanie. Przez kilkadziesiąt lat PRL-u były często nie remontowane wcale, albo jedynie połowicznie. Po wojnie zagęszczane do oporu, bez właścicieli którym kwaterunek odebrał wszelkie prawa, niszczały w oczach. Te, które przeżyły wymagają wielkich nakładów. Sypią się też domy wybudowane po wojnie, mają po kilkadziesiąt lat, też często bez generalnego remontu. Kto i za co ma je teraz ratować? Pieniądze z reklam to często jedyne wyjście żeby nie lało się na głowę.

Gazety stawały w obronie biednych ludzi, którym się na trzy miesiące zasłania okna reklamami, chociaż ci ludzie nie prosili o współczucie – wyrazili zgodę na czasowe niewygody bo cieszyli się, że wreszcie doczekali remontu.

Estetyka piękna sprawa, ale jest jakaś hierarchia ważności. Pamiętam, jak zaraz po 90. roku, kiedy złotówka stała się pieniądzem i granice zaczęły być przepuszczalne, ruszyła lawina ludzi dźwigających na własnych plecach upragnione tu towary z Zachodu. Rozkładali je na przysłowiowych już łóżeczkach polowych i budowali od podstaw polski kapitalizm. Łóżeczka szpeciły ulice, więc zaraz w gazetach pojawiły się oburzone głosy ludzi wrażliwych na piękno – że to skandal, bo nikt w mieście nie potrafi z tym zrobić porządku, kto to widział, żeby na przykład w takim Paryżu czy Londynie ktoś ośmielił się tak szpecić handlem śródmiejskie ulice.

Polacy na szczęście nie dali się zwariować i handlowali dalej, chociaż przeganiano ich z miejsca na miejsce. Kto się dorobił otwierał budkę, potem sklep, albo kupował auto czy mieszkanie.
Łóżeczka znikły, bo skończył się ich czas. Na szczęście nie zdążono wcześniej wydać ustawy zabraniającej nieestetycznego handlowania.

Poprzednia 12 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.