TK
E. Skalski: Banzai!
Auschwitz| bomba atomowa| broń nuklearna| Harry Truman| Hiroszima| II Wojna Światowa| Japonia| Jałta| Nagasaki| Pearl Harbour| Rebecca Irby| USA| ZSRR
włącz czytnikW 1991 roku w muzeum wojska japońskiego w Tokio zadziwiły mnie gabloty poświęcone wyższym dowódcom wojskowym, skazanym za zbrodnie w II WŚ i straconym. Mundury, ordery, szable, dokumenty. Przed tymi gablotami stawali nieliczni zwiedzający i energicznym ruchem skłaniali głowy. Nie byli to ich dawni podkomendni. Pomyślałem, że niepodobieństwem byłoby, aby w Niemczech podobne ekspozycje mieli, straceni, marszałek Wilhelm Keitel czy generał-pułkownik Alfred Jodl.
Był taki okres w PRL, kiedy oficjalna propaganda nie eksponowała zbrodni niemieckich, żeby nie rzutowały na obraz NRD i nie wymuszały naiwnego tłumaczenia, że obciążają one tylko te brzydkie Niemcy Zachodnie, a pokojowe, przyjacielskie, socjalistyczne Niemcy Wschodnie tak jakby nie miały z tym nic wspólnego. W tych brzydkich, ładny był jedynie ruch obrońców pokoju budowany na antyamerykanizmie – ”Ami go home!” *)- śpiewało się na niezliczonych demonstracjach. Lecz wszyscy, łącznie z władzą, czuli fałsz tych przemilczeń i w tych latach nikomu do głowy nie przyszło oburzać się na dywanowe bombardowanie Drezna, a już tym bardziej eksponować to jako barbarzyństwo nawiązujące do Auschwitz. Zaś symboliczna sztafeta Hiroszima – Oświęcim kursowała przez wiele lat. Bomby atomowe rzucone na Japonię było obiektem oficjalnych oburzeń. I chyba wtedy, kilka lat po wojnie, było to oburzenie fałszywe i wymuszone.
Hiroszima ≠ Auschwitz
Już wówczas irytował mnie lament nad Hiroszimą i Nagasaki. Można mi dziś nie wierzyć, ale cóż ja na to poradzę. Nie byłem całkowicie odosobniony, te bomby nie przemawiały do masowej wyobraźni. Nawet po francusko-japońskim filmie ”Hiroshima mon amour” z 1959 w reżyserii Alaina Resnaisa, na podstawie scenariusza Marguerite Duras. Film, zapowiedź tzw. ”nowej fali” , zainteresował głównie krytyków i kinomanów. Japonia w tych czasach była od nas o wiele dalej niż dziś. Podobnie jak cały Daleki Wschód. Nawet mało kto w Polsce wiedział, że istnieje taki kraj jak okupowana przez Japonię w latach 1910 – 1945 Korea, dopóki się tam nie zaczęła wojna w roku 1950.
Z grubsza wiedziano, że Japonia była sojusznikiem Niemiec i Włoch, że była wojna na Pacyfiku – Pearl Harbour – no i te bomby. Ale powszechna świadomość jest mało podzielna. Zajmowały ją wtedy zbrodnie niemieckie. W tyle głowy były zbrodnie sowieckie. Nie bardzo było miejsce na zrozumienie i odczucie gigantycznej skali japońskich podbojów i realiów wojny prowadzonej przez Japonię z niesamowitym bestialstwem. Może tam, na tym Dalekim Wschodzie, ludzie mają dłuższą pamięć niż Europejczycy. Ale pokojowa demokratyczna Japonia nie jest wśród sąsiadów traktowana tak, jak w Europie pokojowe demokratyczne Niemcy. Co i raz kolejny japoński premier musi przepraszać za zbrodnie pokolenia ojców i dziadków.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.