TK



Szaruga: Czy w Polsce działa cenzura?

"PlusMinus"| Antygona| cenzura| klauzula sumienia| Marcin Wplski| Mariusz Cieślik| PRL| profesor Chazan| wolność religii| zapis

włącz czytnik

Ale, oczywiście, pozostaje wciąż otwarta kwestia prawa stanowionego i jego relacji z prawem boskim określanym u nas także mianem prawa naturalnego. W obszernym wywiadzie, jakiego udzielił dominikańskiemu miesięcznikowi „W Drodze” (nr 10/2014) teolog Jarosław A. Sosnowski a zatytułowanym „Nie chodzi o Boga ani o Kościół” czytamy, w nawiązaniu do przypadku doktora Chazana:

 

„Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do sprzeciwu sumienia. Niektórzy zarzucają osobom korzystającym z tej możliwości słabość. Mówią: nie potrafili zdobyć demokratycznej większości, to teraz wymyślają sobie jakąś klauzulę sumienia. (…) Otóż chciałbym bardzo mocno podkreślić, że skorzystanie ze sprzeciwu sumienia nie jest przejawem słabości człowieka, ale przejawem jego najwyższej odwagi. Bo prawem można zapewnić wolność sumienia i realizację klauzuli sumienia, ale prawo nie gwarantuje, że każde wykorzystanie klauzuli sumienia będzie pod ochroną. I obyśmy nigdy  takich regulacji nie próbowali wprowadzić. (…) Bo nie wiemy, czy ktoś, kto decyduje się na sprzeciw sumienia, odwołuje się rzeczywiście do obiektywnego porządku, czy też do swoich przeczuć lub odczuć. Dlatego objęcie ochroną każdego aktu odwołania się do klauzuli sumienia groziłoby anarchią. (…) Jeśli sygnałem wywoławczym jest dla nas kazus prof. Chazana, zostańmy przy przykładzie ginekologii. Przypuśćmy, że lekarz diagnozuje patologię ciąży. Obawia się jednak, że gdy powie o tym swojej pacjentce, ta zechce ją usunąć. Dlatego, powołując się na klauzulę sumienia, nie mówi jej o tym. Tak lekarzowi postąpić nie wolno! Pacjentka – w imię prawa pacjenta do informacji i prawa odpowiedzialności matki za dziecko, które nosi – musi znać swoją sytuację. Tymczasem niektórzy twierdzą, że lekarz katolik powinien swoim sumieniem otoczyć także pacjentów, a to oznaczałoby, że on nie tylko ich leczy, ale jednocześnie prowadzi moralnie. Otóż takiego mandatu nikt lekarzowi nie daje. On ma prawo działać zgodnie z własnym sumieniem, ale wyborów własnego sumienia nie może narzucać innym. Gdyby więc ukrył informację o stanie ciąży, byłoby to ewidentne nadużycie i takie zachowanie powinno się piętnować. Natomiast z tego, że informuje pacjentkę o stanie ciąży, nie wynika, że ma jej podsunąć myśl o ewentualnej aborcji i pomóc w przeprowadzeniu zabiegu. (…) Jeżeli dajemy człowiekowi konstytucyjne prawo do wolności sumienia, to dajemy mu je właśnie po to, żeby mógł z niego skorzystać. Natomiast tu mielibyśmy sytuację, w której lekarz jeden czyn – odmowę aborcji – podejmuje zgodnie ze swoim sumieniem, ale już następny – wskazanie innego lekarza [który może aborcji dokonać] – musi podjąć przeciwko swojemu sumieniu. W ten sposób dochodzimy do absurdu”.

 

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.