Debaty



Jak z własnej zgody wyprowadzić posłuszeństwo państwu i prawu?

filozofia polityczna| Hobbes| Liberalizm

włącz czytnik
Jak z własnej zgody wyprowadzić posłuszeństwo państwu i prawu?
Prof. Zbigniew Rau w Trybunale. Foto: archiwum Biura Trybunału

Czemu należy słuchać państwa i przestrzegać jego prawa? Utylitarysta powie, że należy tak czynić, gdyż jest to dla niego korzystne, marksista – leninowiec, bo jest to w interesie klasy robotniczej, konserwatysta – bo wyraża to jego sentyment, który wynika z więzi z pokoleniami przeszłymi i z tradycji. Odpowiedzi liberała na to pytanie poświęcił swój wykład w TK prof. Zbigniew Rau (kierownik Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego), którego omówienie oraz dyskusję zamieszczamy poniżej.

Dla liberała fundamentem więzi obywatela z państwem jest zgoda wyrażona w dobrowolnej umowie. Tę dobrowolność widać jak na dłoni przy wyborze każdego z nas. Dobrowolnie wybieramy  szkołę, zawód, stan cywilny, auto, dom, zainteresowania czy formację polityczną. Kwintesencją naszego absolutnie woluntarystycznego doświadczenia jest wszechobecna i często magiczna kategoria zgody. Magiczna, ponieważ ma ona unikalną zdolność moralnego i – co więcej  – prawnego jej przekształcenia w powszechnie obowiązujący sens.

Przecież bez mojej zgody korzystanie z mojego samochodu staje się kradzieżą, uprawianie ze mną seksu – gwałtem, boksowanie ze mną – napadem, a poddanie mnie zabiegowi chirurgicznemu – okaleczeniem, zauważył prof. Rau.
Wychodząc od owej fundamentalnej zgody, referent sformułował pięć tez filozofii politycznej, które uwiarygodniają liberalny punkt widzenia. Teza pierwsza: autorytet państwa pochodzi od jego naturalnie wolnych i równych obywateli. Teza druga: warunkiem koniecznym uprawnienia państwa do sprawowania władzy nad obywatelem jest jego zgoda. Tylko jej mocą zaciąga on polityczne zobowiązanie, a więc zobowiązanie do posłuszeństwa państwa, a państwo nabywa legitymację do rządzenia nim. Teza trzecia: zgoda nie stanowi aprobaty czy praktyki politycznej państwa, lecz jego legitymację. Teza czwarta: podstawę politycznego zobowiązania obywatela stanowi wyłącznie jego rzeczywista zgoda. Teza piąta: gwarancją rzeczywistego charakteru zgody jako podstawy politycznego zobowiązania jest prawo do emigracji.

Rekonstruując powyższe pięć tez klasycznego liberalizmu ich autor ma świadomość zarzutów, jakie wobec nich są formułowane. Trzymając się kolejności wyżej podanej sekwencji pyta.

Po pierwsze, dlaczego to mamy przyjmować, że nasza wolność i równość ma naturalny charakter, a nie uznawać chociażby, że taki naturalny charakter mają ograniczenia zarówno antropologiczne, jak i społeczne naszej wolności i równości? Po drugie, dlaczego to państwo ma być bardziej dobrowolnym stowarzyszeniem, a nie organiczną wspólnotą? Po trzecie, dlaczego to musimy wyrażać zgodę na posłuszeństwo państwu, a nie mamy na przykład legitymizować go z innych powodów i w inny sposób, jak chociażby poprzez poczucie wspólnoty losu, poczucie wspólnoty celu z tymi wszystkimi, którzy tak samo jak my są tego państwa obywatelami? Po czwarte, dlaczego to mamy uznawać  bierną, milczącą zgodę czy niemożliwe do apriorycznego określenia działanie albo zaniechanie obywatela, a nie potraktować je odwrotnie, jako właśnie brak takiej zgody? Po piąte wreszcie, dlaczego to formalne prawo do emigracji ma w sposób negatywny uwiarygodnić zasadność zgody obywatela, a nie możemy zaświadczyć o niej w sposób pozytywny, jak chociażby przez utożsamianie się z tym państwem poprzez zakładanie rodziny na jego terytorium, wychowywanie tam dzieci bądź poprzez wkład obywatela w rozwój kultury duchowej i materialnej danej społeczności?

Skoro tyle jest wątpliwości, to czemu zgoda jako filar politycznego zobowiązania może stanowić istotne zagadnienie filozofii politycznej?

Odpowiadając na to pytanie prof. Rau przyznał, że nie przemawiają za tym żadne argumenty empiryczne, a każdy obywatel jest w stanie wskazać znacznie więcej powodów dla posłuszeństwa państwu i stosowanemu przez nie prawu niż wyrażenie na to posłuszeństwa i zgody. Jednakże  chodzi o to, że w filozofii politycznej dociekania nie są prowadzone według kryterium prawdy i fałszu. Tu zawsze było i będzie kryterium inne –  kryterium akceptowalności bądź jej braku. Jak niegdyś, gdy władzy przydawano jej boskie pochodzenie, tak  dziś uprawnione zdaje się poszukiwanie tego pochodzenia w zgodzie obywateli.
Klasyczny liberał dobrze wie, że posłuszeństwo państwu i prawu nie zawsze przynosi mu utylitarną korzyść, nie zawsze jest w jego klasowym interesie i nie zawsze wyraża konserwatywne sentymenty. Jest więc tylko i wyłącznie  –  ale to i tak wiele  –  jego racjonalnym wyborem lojalności będącej swobodną dobrowolną opcją człowieka. Wolnego człowieka.

Dyskusja po wykładzie prof. Zbigniewa Raua

Początek dyskusji dotyczył tezy piątej referatu sformułowanej następująco: gwarancją rzeczywistego charakteru zgody jako podstawy politycznego zobowiązania jest rzeczywiste prawo do emigracji. Chodziło o prawo zrzeczenia się obywatelstwa, które to prawo nie występuje praktycznie nigdzie.

W jaki sposób na gruncie przedstawionej teorii zgody można uzasadnić prawo państwa do odmowy wyrażenia zgody na zrzeczenie się obywatelstwa? Jaki charakter ma odmowa decyzji państwa i czy jest (powinna być) ona zaskarżalna?
Odpowiedź jednoznaczna na te pytania przy przyjęciu teorii liberalnej demokracji nasuwa szereg w sprzeczności. Podobne komplikacje występują przy odpowiedzi na pytania: czy państwo jest zewnętrzne wobec obywatela i czy ciągle musi zabiegać o jego zgodę? Rozważając ten drugi problem referent  wskazał na istnienie prawa do nieposłuszeństwa obywatelskiego znanego w historii jako prawo do oporu przeciw uciskowi. Ten temat w naturalny sposób wywołał pytanie – czym zatem jest zgoda?
Zgoda jest obietnicą posłuszeństwa obywatela wobec państwa i jest dana w sposób aprioryczny, a więc dotyczy przyszłego postępowania państwa i przyszłego posłuszeństwa obywatela. Zgoda jest odwoływalna w konkretnych sytuacjach, na przykład kiedy zaistnieje nieposłuszeństwo obywatelskie.

Kolejny wątek dyskusji wyniknął ze stwierdzenia, że zgoda w koncepcji liberalnej nie jest zgodą blankietową, a zatem nie jest zgodą na to, by państwo poczynało sobie z obywatelem, jak sobie chce. W tę zgodę – choćby przez domniemanie – wmontowano per facta concludentia wyłącznie lojalność wobec państwa, a nie cnotę obywatelskiej aktywności i współodpowiedzialności za państwo, czy współtwórstwo tegoż. We współczesnej koncepcji liberalizmu nie istnieje coś takiego, jak założony paternalizm posłuszeństwa. Poza lojalnością obywatel ma bowiem prawo kontestowania państwa, jego urządzeń czy wreszcie prowadzonej przez nie polityki.

W tym kontekście rodzi się fundamentalny problem sprowadzający się do pytania: czy jest możliwa konsekwentna koncepcja filozofii społecznej, która nie wspiera się na jakichś absolutystycznych założeniach, na wartościach absolutnych? Zarówno empiryczna, jak i racjonalna niedyskursywność wartości absolutnych –  podobnie jak nieuprawniony absolutyzm uprawnień czy praw podmiotowych –powoduje, że aksjologię zgody sprowadzić można wyłącznie do autonomii człowieka i pluralizmu wyznawanych przezeń wartości. To zaś powoduje kolejne fundamentalne pytanie aksjologiczne: czy zatem nie istnieje nic, co powoduje, że ludzie mogą żyć razem trochę lepiej niż w Hobbesowskim stanie natury? Jak się bowiem nierzadko – choć niestety nie zawsze – zdarza, w historii ludzkości każdy mógł i nadal może poszukiwać wspólnego mianownika, który łączy aksjologicznie ludzi opowiadających się za pluralizmem jakichś ogólnoludzkich wartości.

Przykładem takiego poszukiwania, zdaniem referenta, było zaproszenie przez Jana Pawła II w 1983 r. do Asyżu na wspólną modlitwę przywódców duchowych świata, począwszy od duchownych z plemion indiańskich poprzez wszystkich pozostałych reprezentantów poszczególnych religii. Stojąc na gruncie pluralizmu – stwierdził prof. Rau – można od czegoś zacząć niekoniecznie idąc do stanu natury Hobbesa, gdzie homo homini lupus est.

Jakby jednak nie analizować formuł liberalizmu oraz  jego historycznych i współczesnych odmian, stare dylematy pozostają nierozstrzygnięte. Więcej czy mniej państwa, więcej czy mniej – jakby je rozumieć - społeczeństwa obywatelskiego? Za pomocą jakich instrumentów akceptowalnych społecznie czynić państwo i obywatela przyjaznych sobie i wzajemnie odpowiedzialnych?
Te dylematy nadal istnieją przypominając o istnieniu państw, które upadły. O niektórych do dziś słusznie trwa pamięć ich hańby. Wszakże wciąż u współczesnych istnieje ideał państwa obecnego w dość powszechnej świadomości, państwa które legło u podłoża refleksji nad wspomnianymi wyżej dylematami. To starożytna Republika, do której odwołujemy się jako do wzoru wartego i dziś naśladowania – zauważył jeden z dyskutantów.

 opr. jesz.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.