Państwo



Prof. A. Kraszewski: szacunki dotyczące złóż gazu łupkowego w Polsce mogą być manipulowane

Andrzej Kraszewski| gaz łupkowy| globalne koncerny| koncesje poszukiwawcze| złoża konwencjonalne

włącz czytnik
Prof. A. Kraszewski: szacunki dotyczące złóż gazu łupkowego w Polsce mogą być manipulowane

– Informacje dotyczące zasobów gazu łupkowego podlegają marketingowi politycznemu i publikuje się takie dane, które mają przynieść określony efekt – mówi Agencji Informacyjnej Newseria prof. Andrzej Kraszewski, były minister środowiska. Tak ekspert tłumaczy skrajnie rozbieżne szacunki amerykańskich instytucji. Jedna z nich podała, że niekonwencjonalnego gazu ma być w Polsce nawet 5 bln m3. Druga – kilkanaście miesięcy później – że niespełna 40 mld m3.

– Jeżeli bierze się objętość łupków sylurskich w Polsce i mnoży przez najlepszą zawartość gazu w łupkach amerykańskich, a następnie publikuje się dane, o których wiadomo od początku, że są nierealne, to być może chce się skłonić inwestorów, żeby tam zainwestowali – uważa prof. Kraszewski.

Według szacunków amerykańskiej agencji rządowej Energy Information Administration (EIA), opublikowanych w kwietniu 2011 roku, polskie złoża gazu łupkowego zawierają ponad 5 bln m3 wydobywalnych zasobów błękitnego paliwa.

Ta informacja sprawiła, że globalne koncerny zainteresowały się polskim rynkiem. Ministerstwo Środowiska wydało do tej pory ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego, głównie amerykańskim firmom, m.in.: Exxon Mobil, Chevron, ConocoPhillips, Maraton i kanadyjskiej Lane Energy. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) ma ich 15, m.in. na Pomorzu i na Lubelszczyźnie.

Jednak według późniejszych danych szacunki dotyczące polskich złóż znacznie się obniżyły. Amerykańska służba geologiczna (USGS) opublikowała swój raport w lipcu bieżącego roku i podała w nim, że zasoby gazu łupkowego w Polsce wynoszą 38,1 mld m3. USGS zakłada, że zasobów wydobywalnych gazu łupkowego jest w Polsce średnio ponad dziesięciokrotnie mniej niż wykazały obliczenia polskich naukowców z Państwowego Instytutu Geologicznego – PIB. Mimo, że dane wykorzystane przez polskich i amerykańskich badaczy pochodziły z tych samych źródeł, przyjęto jednak inne założenia podczas obliczeń.

Jeżeli potem publikuje się dane zupełnie w drugim kierunku, mówiące, że tu jest zero, to być może ma się jakieś inne porozumienie, które miałoby przynieść efekt, polityczny czy gospodarczy. Bardzo nad tym boleję, jako inżynier, jako prof. Politechniki Warszawskiej, że jeżeli czytam jakąś daną, to muszę się bardzo zastanawiać co ktoś, kto ją opublikował, chciał osiągnąć. A nie czy użył tam właściwej metody, jaki jest błąd tej prognozy – dodaje były minister.

Poprzednia 12 Następna

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.