Publicystyka
Adopcja ze wskazaniem czy na życzenie
"okno życia"| adopcja| dobro dziecka| Krzysztof Orszagh| ośrodki adopcyjne| urząd stanu cywilnego
włącz czytnikTo trzynaste dziecko, które trafiło na Hożą do grudnia 2008. Dziecko, które matka (?) wstawia do okienka i przekazuje zakonnicom, trafia na oddział noworodków. O dalszym jego losie decydują sąd i ośrodek adopcyjny. Procedury tego rodzaju pozbawiania rodzicielstwa rodziców nieznanych z miejsca pobytu trwają kilka miesięcy. Długo. Znacznie krócej trwa adopcja ze wskazaniem. Ale nie każde dziecko może jej podlegać. Na przykład dzieci narodzone z matek niemających polskiego obywatelstwa automatycznie stają się obywatelami kraju matki. I jako takie podlegają np. ekstradycji. Podrzucone do „okna życia”, są anonimowym tobołkiem bez swojej historii, bez szans na znalezienie korzeni. Ale pozostaną w Polsce. Kolejka rodziców na nie czeka, pod warunkiem, że będą zdrowe.
*
Czy można porównać model zapewnienia dziecku „godnego życia” w postaci umieszczenia w „oknie życia” z tym, który zastosował mecenas Orszagh? On dba o zdrowie matki – choć, brutalnie mówiąc, idzie raczej o zdrowie jej dziecka – w ostatnich miesiącach ciąży. Zakonnice do tego nic nie mają. Matka może urodzić dziecko w stanie wskazującym lub naćpana i zostawić w oknie życia. To się okaże dopiero w szpitalu, na oddziale noworodków. Mecenas w jakiś sposób ocenia, a przynajmniej zna ojca, który po urodzeniu dziecka poświadczy w USC nieprawdę, wskazując je jako swoje. Do kogo trafi dziecko, zakonnice nie wiedzą. Liczą, że rodziców oceni ośrodek adopcyjny i sąd.
A co w jednym i drugim wypadku, gdy matka się opamięta i dojdzie do przekonania, że dar życia jest jednak jej i chce patrzeć, jak się rozwija? A co, jeżeli do takiego przekonania dojdzie biologiczny ojciec, który np. o swoim potomku nic nie widział?
Materia jest szczególna. Każda metoda zabierania dziecka i oddawania komuś innemu bywa obarczona ryzykiem. I to wcale nie takim, które się da przewidzieć. Jeżeli prawo jest złe, trzeba je zmienić. Ale nie w duchu pozbawiania dziecka podmiotowości i traktowania go jako towaru, który można zbyć każdemu, kto o nim marzy.
Tu przypomina mi się scena z włoskiego filmu z lat 50. pod polskim tytułem „Ojcowie i dzieci”. Młodziutki Marcello Mastroianni gra męża w bezdzietnej parze. Oddalają się od siebie. Aż pewne zdarzenie, o które mniejsza (ale obejrzeć warto) sprawia, że decydują się, by dziecko zaadoptować. Idą więc do sierocińca, jak wtedy mówiono. Zza barierki oglądają gromadkę brzdąców. Żona się kolejnymi zachwyca: „patrz, jaka blondyneczka, a ten malec, czyż nie śliczny”? Mąż po dłuższej chwili wychodzi, nie dokonując wyborów. Ona, zaniepokojona, pyta, czy się rozmyślił. On odpowiada, że wezmą to dziecko, które wskaże opiekun. Intencja decyzji oczywista: dziecko to nie towar. Przyjąć trzeba to, które najbardziej rodziny potrzebuje. A to najlepiej wie opiekun sierocińca. Ale to początek drogi. Zapewne i tu nikt nie przekaże dziecka z dnia na dzień każdemu, kto wskaże, jak bardzo się wzrusza, wykazuje dobrą wolę i jest dobrze sytuowany.
Studio Opinii
Poprzednia … 3456 Następna
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Brak art. powiąznych.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.