Publicystyka



Prawo Gogola: Artykuł V. O zwierciadłach sprawiedliwości

"Martwe dusze"| carat| Cziczikow| Imperium Rosyjskie| Mikołaj Gogol

włącz czytnik
Prawo Gogola: Artykuł V. O zwierciadłach sprawiedliwości

Paweł Cziczikow, po wyjątkowo ożywionych transakcjach związanych z nabywaniem martwych dusz, musiał całą rzecz sformalizować w sądzie. Zwodzony przez urzędników, odsyłany od jednego biurka do drugiego, a potem ostentacyjnie lekceważony, poszedł po rozum do głowy, i wręczywszy łapówkę najbardziej wrednemu kanceliście, został dopuszczony do osobistego przedstawienia swojej sprawy samemu prezesowi sądu w gubernialnym mieście NN. Zaprowadzony usłużnie pod drzwi, przekroczył progi „gabinetu, gdzie stał tylko fotel, a na nim przy stole, za zwierciadłem sprawiedliwości i dwiema grubymi księgami siedział sam prezes, jak słońce”.

Jak sami przeczytaliśmy, dygnitarski majestat został podkreślony przez użycie metafory najwyższego lotu, i z tego też powodu zwierciadło na stole mogło się wydać pomniejszą przenośnią, służącą pomnożeniu blasku bijącego od prezesa. Kolejne zdanie powieści Gogola w przekładzie Władysława Broniewskiego dowodzi jednak, że ów przedmiot istnieje i jest najprawdziwszą, dotykalną rzeczą. Oto odpowiedni cytat: „[…] prezes nie był sam: obok niego siedział Sobakiewicz zupełnie zasłonięty zwierciadłem”. Wiemy więc na początek, że sprzęt ów stał na stole, a w dodatku był niemały, skoro zasłaniał człowieka. To jednak, przyznajmy, niewiele… W dodatku autor „Martwych dusz” wcale nie pospieszył z wyjaśnieniem, czemu to urządzenie służyło: dla niego sprawa była oczywista. Ponieważ jednak dla współczesnego czytelnika w Polsce (podejrzewam, że i dla jego odpowiednika w Rosji) tak wcale być nie musi, należy jakoś tę sprawę rozwiązać…

Jest mi o tyle łatwiej, że już kiedyś musiałem się tym zająć, wtedy mianowicie, gdy, przy okazji pisania książki o młodości Gogola, odwiedziłem na Ukrainie miasteczko Mirgorod, w którego sądzie pisarz umieścił akcję jednego ze swoich wczesnych opowiadań o sporze dwóch Iwanów. Ponieważ i w tamtym opowiadaniu pojawił się ten dziwaczny sprzęt, trzeba mi było dojść skąd to i po co. Zacznijmy od zerknięcia do oryginału: jest nim rosyjskie słowo zjercało. Jest ono, owszem, całkiem podobne do słowa zjerkało oznaczającego lustro, ale skoro samo podobieństwo nie oznacza tożsamości, a wnioskowanie per analogiam tu się zda na nic, trzeba było więc szukać dalej.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


MJP | 21-04-16 15:23
Natrafiłem w pewnych niepublikowanych wspomnieniach na taki oto passus:
"Jeśli chodzi o możliwości obchodzenia prawa w dawnej carskiej Rosji, to znane było powiedzenie – „W Rossiji niet zakona, stoit stołb, na stołbie korona, krugom stołba bałkon, cztob obchodit zakon”. Jako wyjaśnienie tego powiedzonka należy dodać, ze na wszystkich stołach przy których zasiadał sąd, stał trójgraniasty słup na którego wierzchu był umieszczony orzeł dwugłowy i korona cesarska, a na trzech ściankach słupa, były wypisane podstawowe prawa Piotra Wielkiego u dołu zaś słupa biegła wkoło niego galeryjka. Taki słup nazywał się „Ziercało”. Pomiędzy wypisanymi na słupie prawami, było tam, jakoby, napisane, że ktokolwiek by w obliczu sądu postąpił jak, podany tam „X”, będzie podlegał odpowiednim karom. Ktoś z moich znajomych zainteresował się tym, jakie to przestępstwo popełnił ten „X”. Okazuje się, że dla okazania wzgardy sądowi i całkowitego braku szacunku wylazł na stół sędziowski i tam załatwił swą naturalną potrzebę. Zrozumiałym jest, że czyn taki był surowo ukarany i podany w powyższy sposób do wiadomości ogólnej, aby odstręczyć innych od podobnego zachowania się wobec sądu. „Relata refero”, sam tych praw nie czytałem i napisanego przeze mnie wyżej sprawdzać nie będę, może ktoś ciekawy i do tego prawnik zrobi to za mnie.".