Świat



Islandczycy piszą konstytucję w Internecie

Gylfason| Islandia

włącz czytnik
Islandczycy piszą konstytucję w Internecie

Licząca 300 tys. mieszkańców wyspa na Atlantyku, niegdyś jeden z najbogatszych krajów, doświadczyła w 2007 r. najgłębszego w historii świata kryzysu bankowego. Ale kryzys to nie tylko zagrożenie – to również szansa. Ignorowani przez polityków Islandczycy biorą sprawy publiczne we własne ręce, aby usunąć wady ustrojowe, które doprowadziły do załamania.

Islandia nigdy nie była liderem w outsourcingu (korzystaniu z zasobów zewnętrznych). Z drugiej strony, korzystanie z zasobów wewnętrznych (insourcing) to coś w rodzaju naszej specjalności narodowej. Na przykład kilka lat temu, najpierw bratanek, a potem bliski przyjaciel premiera zostali nominowani na sędziów Sądu Najwyższego. Gdy kilka lat później syn premiera został mianowany sędzią okręgowym, kandydat z lepszymi kwalifikacjami pozwał w tej sprawie ministra sprawiedliwości, a Sąd Najwyższy przyznał mu odszkodowanie (choć w znacznie niższej wysokości niż chciał sąd niższej instancji).

Inny przykład – po kryzysie finansowym w 2008 r. rząd doszedł do wniosku, że lepiej jest powołać własną Nadzwyczajną Komisję Śledczą niż komisję międzynarodową, której ustalenia byłyby poza wszelkimi podejrzeniami o stronniczość. Okazało się, że Nadzwyczajna Komisja Śledcza dobrze wywiązała się z zadania, choć jest to temat na inną opowieść. Od insourcingu do crowdsourcingu.

Konstytuanta wyłoniona przez wyborców i parlament, aby opracować nowelizację ustawy zasadniczej przyjęła inny sposób działania. Zaprosiła wszystkich obywateli Islandii, aby wzięli udział w przygotowywaniu nowej konstytucji przez Internet. Spotkało się to z dużym zainteresowaniem zagranicznych mediów. Ten wybór miał wiele zalet i nie spowodował trudności. Wielu zwykłych ludzi z bardzo różnych środowisk było zainteresowanych, czasami nawet bardzo zaangażowanych w zmianą konstytucji. W innym wypadku, 522 ludzi nie ubiegałoby się o mandat członka konstytuanty.

Kampania wyborcza, jeśli z ogóle „kampania” jest tu właściwym słowem, była wyjątkowo spokojna i bardzo różniła się od kampanii wyborczych do parlamentu. Nie było prawie żadnych reklam ani wielkich wydatków wyborczych. Większość kandydatów nie robiła nic albo prawie nic, aby uzyskać mandat oprócz zamieszczania artykułów i blogów w internecie. Media, włączając w to publiczną telewizję i radio, prawie nie zajmowały się tematem. Partie polityczne nie wystawiły swoich kandydatów, w części być może dlatego, że główne partie opozycyjne były od początku przeciwne nowej konstytucji. Organizacje branżowe nie wystawiły ani otwarcie nie poparły żadnych kandydatów.

Kandydaci (byłem jednym z nich) traktowali siebie nawzajem raczej jako towarzyszy we wspólnej sprawie niż konkurentów czy przeciwników. Opinie jakie przedstawiali w mediach przed wyborami w listopadzie 2010 r. były zgodne z wnioskami zgromadzenia narodowego, które obradowało miesiąc wcześniej – potrzebne są istotne zmiany w konstytucji.

Badania opinii publicznej pokazywały, że konsensus, jaki ukształtował się wśród kandydatów do konstytuanty nie tylko był zgodny z poglądami zgromadzenia narodowego złożonego z 1000 losowo wybranych obywateli, ale także Islandczyków w ogóle.

Na przykład, prawie wszyscy kandydaci byli zgodni, że trzeba zmienić sposób wyboru sędziów. Istniał także szeroki konsensus, że należy skonkretyzować, a raczej przywrócić zasadę publicznej własności zasobów naturalnych. Panowała zgoda, że Islandia ma utrzymać ustrój semi-prezydencjalny, w którym prezydent ma prawo skierować ustawę do parlamentu do zaakceptowania lub odrzucenia przez naród w referendum.

Zgromadzenie narodowe nadało ton. Konstytuanta czuła się zobligowana, aby wziąć pod uwagę jej rozstrzygnięcia. Dlatego nie można się dziwić, że konstytuanta przyjęła i przedstawiła parlamentowi projekt konstytucji. Jeśli zostanie zaakceptowany w referendum będzie to oznaczać gruntowną przebudowę islandzkiej konstytucji.

Trzy rundy pisania przepisów

Konstytuanta wykonała swoją pracę w trzech nakładających się na siebie etapach. Po pierwsze, co tydzień zamieszczała na swojej stronie internetowej wstępne wersje nowych przepisów, tak aby każdy mógł się z nimi zapoznać. W drugim etapie, zwykle dwa albo trzy tygodnie później, konstytuanta przedstawiała przepracowane wersje tych przepisów. Potem, w ostatniej rudzie, toczyła się dyskusja nad całym dokumentem i odbywało się głosowanie nad każdym artykułem.

W ten sposób powstała ostateczna wersja dokumentu. Na końcu ostatniej rundy, każdy artykuł był przyjmowany zdecydowaną większością głosów. Projekt jako całość został przyjęty jednomyślnie, 25 głosów za, ani jednego przeciw. Sądząc po danych dotyczące ruchu na stronie konstytuanty, obywatele Islandii przyjęli jej zaproszenie do udziału w projekcie. Konstytuanta przyjęła 323 oficjalne propozycje, nad którymi obradowały i do których ustosunkowały się jej 3 komisje. Na stronie internetowej pojawiło się ponad 3600 komentarzy, a przedstawiciele konstytuanty odpowiedzieli na większość, jeśli nie na wszystkie z nich. Niemal wszystkie propozycje i komentarze w ten, czy inny sposób okazały się pomocne – nie tylko w tym co zostało w nich powiedziane, ale także w tym co zostało przemilczane.

Jeśli nikt nie zgłaszał sprzeciwu do wstępnej wersji przepisu, być może byliśmy na właściwej ścieżce. Propozycje i komentarze, prawie bez wyjątku, były kulturalne – w przeciwieństwie do tego na co pozwalają sobie niektórzy użytkownicy stron politycznych. Obawy, że otwarta strona CAC utonie w jazgocie, albo jeszcze gorzej, okazały się bezpodstawne.

Dlaczego niskie standardy debaty politycznej w Islandii ominęły konstytuantę? Być może przyczyniło się do tego to, że jej posiedzenia charakteryzowały się wzajemnym szacunkiem, a także powagą wobec zadania powierzonego konstytuancie przez obywateli i parlament. Od 150 do 450 widzów regularnie śledziło posiedzenia transmitowane bezpośrednio w Internecie, a także w telewizji. Na Youtube zamieszczono ponad 50 wywiadów z członkami konstytuanty i innymi zaangażowanymi w projekt. Obejrzano je 5000 razy. Strona internetowa zawiera mnóstwo informacji na temat przebiegu prac konstytuanty i związanych z tym spraw, włączając w to relacje prasowe z kraju i zagranicy. Numery telefonów i adresy mailowe członków konstytuanty były publicznie dostępne. Posiedzenia odbywały się w Rejkiawiku, a nie w jakimś odległym zakątku kraju, co czasami w przeszłości uznawano za konieczne, aby uchronić proces pisania konstytucji od wpływu grup partykularnego interesu.

Konstytuanta podkreślała znaczenie współpracy z opinią publiczną, ale także aktywnie korzystała z pomocy ekspertów. Wielu ekspertów, prawników i innych, pomagało jej na każdym kroku, zarówno piórem jak i bezpośrednio na posiedzeniach. Konstytuanta nie mogła skorzystać z pomocy wszystkich dostępnych ekspertów, ale jak ktokolwiek inny, mogli oni zgłaszać swoje pomysły i byli wysłuchiwani.

Odchodząc od procedur parlamentarnych, konstytuanta nie zwracała się o opinie do przedstawicieli grup interesu, ale miały one otwarty dostęp do posiedzeń i poszczególnych członków – tak samo jak każdy. Konstytuantę tworzyła zróżnicowana grupa ludzi, ze wszystkich kategorii wiekowych, z szerokim zasobem doświadczeń: nie tylko lekarzy, prawników, księży i profesorów, ale także członków rad nadzorczych, rolnika, rzecznika praw osób niepełnosprawnych, matematyków, przedstawicieli mediów, byłych członków parlamentu, pielęgniarkę, filozofa, poetów, artystów, politologów, dyrektora teatru i lidera związkowego – dobry przekrój całego społeczeństwa.

Lekcje dla innych krajów

Islandzkiemu eksperymentowi w pisaniu konstytucji wspólnymi siłami można postawić zarzut, że nie wszyscy mieli do niego równy dostęp. Choć w Islandii z Internetu korzysta 95 proc. ludzi (co jest najlepszym wynikiem na świecie) pozostałe 5 proc. stanowią w większości ludzie starsi. Mimo to, korzyści z otwarcia się na ogromną większość elektoratu prawdopodobnie przeważają koszty wynikające z nieznacznie nierównego dostępu. Jest to trywialna nierówność w porównaniu do standardowych procedur parlamentarnych, które dają grupom interesu (rolnikom, właścicielom statków) uprzywilejowany dostęp do procesu legislacyjnego. Poza tym członkowie konstytuanty odpowiadali też na listy i telefony.

Główna lekcja jaka płynie z eksperymentu w Islandii jest następująca: traktuj ludzi z szacunkiem, a oni w ten sposób będą odnosić się do ciebie. Czyńcie to, co chcecie żeby wam czyniono.

Premier oświadczył, że projekt konstytucji, po dyskusji w parlamencie i z członkami rozwiązanej konstytuanty, musi być poddany pod referendum, które należy przeprowadzić jednocześnie z wyborami prezydenckimi w połowie 2012 r. Prezydent uważa, że referendum powinno się odbyć wcześniej, bo nowy projekt przewiduje zmiany w uprawnieniach głowy państwa.

Potężne siły polityczne, które sprzeciwiają się wyrównaniu siły głosów wyborczych (ordynacja wyborcza daje nadreprezentację mieszkańcom wsi w stosunku do mieszkańców miast – przyp. tłumacza) i nacjonalizacji zasobów naturalnych, chcą aby projekt został odłożony na półkę. Gdyby tak się stało, czy ludzie wyjdą na ulicę tłukąc w garnki i patelnie?

W styczniu 2009 r. masowe protesty zmusiły do złożenia dymisji ówczesnego premiera Islandii. (To wydarzenie, ze względu na przedmioty używane w demonstracjach, nazywane jest Rewolucją Sprzętów Kuchennych – przyp. tłum)

Thorvaldur Gylfason jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Islandzkim i ekspertem Centre for European Policy Research w Brukselii

Artykuł, opublikowany w serwisie obserwatorfinansowy.pl  po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.