TK



Kmieciak. Powiedzieli, napisali... (odcinek 51)

włącz czytnik

Prof. Zbigniew Kmieciak, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego

W toczącym się od dłuższego czasu sporze wokół Trybunału Konstytucyjnego ustawicznie podnoszony jest przez polityków rządzącej partii argument prymatu władzy ustawodawczej nad pozostałymi władzami, legitymowanej do wyrażania woli narodu przez fakt wyboru jego przedstawicieli do parlamentu. W tym właśnie upatruje się realizację zasady sformułowanej w art 4 konstytucji. Zgodnie z nią „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”. Sprawuje on tę władzę „przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.

Pomijając brak odniesienia się zwolenników prezentowanego stanowiska do relacji pomiędzy art. 4 ustawy zasadniczej i jej art. 10 ust. 1, w myśl którego ustrój państwa polskiego „opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”, trzeba podkreślić, że zapominają oni także o innych, mających konstytucyjne umocowanie ograniczeniach. Zalicza się do nich przede wszystkim założenia utożsamiane z ideą demokratycznego państwa prawnego, uznaną przez art. 2 konstytucji za fundament naszego ustroju. Istotę analizowanego problemu znakomicie ujął A.R. Brewer-Carias w pracy „Etudes de droit public compare” (Bruksela 2001, s. 534), pisząc, co następuje: rozdział władz nie jest absolutny ani sztywny, od kiedy rozliczne związki pomiędzy nimi podlegają wzajemnej kontroli. Odbywa się ona „poprzez system wagi i przeciwwagi albo powściągania i równoważenia” (system of weight and counterweight, or checks and balances). Charakterystyczna dla tego układu jest supremacja parlamentu jako podmiotu tworzącego prawo, wykonywanego następnie przez władzę wykonawczą i sądowniczą. Autor zauważa jednak, że prymat legislatywy w stosunku do władzy wykonawczej i sądowniczej nie tyle jest odbiciem zasady suwerenności, co podporządkowania prawodawcy konstytucji „w celu uniknięcia absolutyzmu albo tego, co nazywa się »dyktaturą z wyboru«” (elected dictatorship). Legislatywa jest wobec tego limitowana w swoich działaniach postanowieniami konstytucji, z natury rzeczy przyjmowanej w kwalifikowanym trybie. Z tych względów musi istnieć – jak podkreśla autor – mechanizm kontroli konstytucyjności uchwalanych ustaw, przez zwykłe albo specjalne sądy, gwarantujące ich zgodność z najwyższym prawem.

(…) „Dyktatura z wyboru”. Pojęcie to trafiło do publicystyki a później – literatury naukowej, za sprawą brytyjskiego arystokraty, prawnika i polityka, mogącego poszczycić się także krótkim epizodem pracy akademickiej, lorda Hailshama, znanego też jako Quintin McCarel Hogg, drugi wicehrabia Hailsham of St Marylebone (1907-2001). (…)

Sens słów Hailshama: „dyktatura z wyboru” bądź „obieralna dyktatura” (an „elective dictatorship”) sprowadza się do wypełniania funkcji prawotwórczej na zasadzie czysto automatycznego przegłosowywania – ze względu na związanie dyscypliną partyjną posłów tworzących większość parlamentarną – projektów kolejnych ustaw, sporządzanych przez ośrodek władzy wykonawczej, bez rzeczywistej debaty i liczenia się ze zdaniem opozycji. Dlatego za ich synonim uznaje się wyrażenie „dominacja egzekutywy” (executive dominance), odnoszące się do sytuacji faktycznego zachwiania równowagi władz i swoistego zwichnięcia ich funkcji. Interesującymi – z polskiego punktu widzenia – są wysuwane w Zjed¬noczonym Królestwie propozycje reform: rezygnacji z jednomandatowych okręgów wyborczych na rzecz reprezentacji proporcjonalnej oraz przyjęcia pisanej konstytucji zawierającej gwarancje typu checks and balances.

W polskich warunkach z krytyczną oceną sposobu sprawowania rządów sformułowaną przez Hailshama koresponduje w jakimś stopniu twierdzenie o konflikcie państwa prawa z najgorszymi stronami źle pojętej demokracji (tak J. Zajadło, „Nieposłuszeństwo sędziowskie”, „Państwo i Prawo” 2016, nr 1, s. 20). Powoływanie się na „wolę suwerena”, przy jednoczesnej marginalizacji znaczenia instytucji kontrolnych, mających zapobiegać arbitralności i błędom legislatywy, nie przystaje do kierunków zapoczątkowanej na przełomie wieków transformacji prawno-ustrojowej. Jest przy tym zbyt daleko idącym uproszczeniem, deformującym obraz mechanizmów demokracji chociażby przez deprecjonowanie pochodzącej pośrednio z powszechnego wyboru legitymacji sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Współczesna dyktatura z wyboru, Dziennik Gazeta Prawna 26.04.2016

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.