TK



Piotrowski. Powiedzieli, napisali... (odcinek 49)

włącz czytnik
Piotrowski. Powiedzieli, napisali... (odcinek 49)

Dr hab. Ryszard Piotrowski, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

(…) Konstytucja jest bezkompromisowa. Kompromis to nie jest pojęcie, które może zastępować przestrzeganie prawa. To, że politycy nie kierują się prawem, jest istotą obecnego kryzysu.

(…) Nie zajmuję się polityką, a wyłącznie interpretowaniem prawa, które obowiązuje. Nie zajmuję się też tym, jak obejść obowiązujące prawo. Od tego są politycy, którzy poszukują dróg ewentualnego ominięcia obowiązujących przepisów. Z nich natomiast wynika, że należy opublikować wyrok TK z 9 marca, w którym Trybunał uznał, że tzw. ustawa naprawcza uchwalona przez PiS jest niezgodna z konstytucją, a prezydent powinien odebrać ślubowanie od sędziów wybranych przez sejm poprzedniej kadencji.

- Czy wyrok TK z 9 marca jest prawomocny? Politycy PiS-u twierdzą, że Trybunał, orzekając o ustawie naprawczej, powinien stosować się do jej zapisów, czyli m.in. orzekać w składzie co najmniej 13-osobowym.

Wyrok jest prawomocny. Takiego zdania są Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich, Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Rada Sądownictwa i Komisja Wenecka. Nie mogę być innego zdania niż eksperci całe życie zajmujący się problematyką konstytucyjną.

(…)

- Co może zrobić TK, gdy władze ustawodawcza i wykonawcza nie respektują jego wyroków?

Nic nie może zrobić. Musi czekać na rozwój wypadków.

- Czy to jest wada ustrojowa? Zadziwiające jest to, jak łatwo wywrócić porządek prawny wypracowywany przez wiele lat.

Konstytucja może istnieć dopóty, dopóki jej reguły mają za sobą poparcie w poglądach i postawach tych, którzy ją stosują.

(…)

Każdy wyrok wydawany przez apolitycznych sędziów jest rozstrzygnięciem o charakterze politycznym. Wszystkie mają polityczne konsekwencje. Dowodzenie, że wyroki TK nie mają znaczenia politycznego, jest skazane na porażkę.

(…)

- Jak dotychczas funkcjonowała niezależność i odrębność TK od innych władz?

Poprawnie. Na całym świecie są sądy konstytucyjne, z których wyrokami wielu się nie zgadza. Ale nie oznacza to, że należy obalać państwo demokracji konstytucyjnej. Wielu Amerykanów nie zgadzało się z wyrokiem Sądu Najwyższego, kiedy ten zaakceptował małżeństwa homoseksualne, przekreślając tym samym 26 konstytucji stanowych. Ale żaden szanujący swoje państwo Amerykanin nie domaga się z tego powodu zniesienia Sądu Najwyższego.

- Zdarza się, że wyroki tych sądów zapadają wraz ze zdaniami odrębnymi. W Stanach Zjednoczonych w kwestii małżeństw homoseksualnych i w wielu innych przeważył głos jednego sędziego. Jeden człowiek, niepowoływany na swoje stanowisko na zasadzie wyborów powszechnych, ma decydujący głos w tak ważnych sprawach i może sprzeciwić się decyzji partii, która ma za sobą miliony głosów obywateli. To ogromna władza.

Po pierwsze, skoro jeden człowiek to za mało, ile głosów uznamy za liczbę wystarczającą – milion, 100 tys., 60 tys.? Nie ma mechanizmu instytucjonalnego, który by sprawił, że władza sądownicza będzie władzą o charakterze referendalnym. (…) Po drugie, nawet jeśli doszłoby do sytuacji, gdy jeden człowiek decydowałby o porażce jakiegoś elementu programu partyjnego, to przecież to nie kończy sprawy. Rządząca partia może próbować zmienić konstytucję, a jeśli nie ma takiej możliwości, może przeformułować swoją propozycję. Czasem przyczyną niekonstytucyjności jest jedynie element ustawy.

- Wciąż, rządzenie utrudnia pojedynczy człowiek bez wyraźnego demokratycznego mandatu.

Ten jeden człowiek nigdy nie jest sam. Opiera swoje stanowisko na latach studiów i dorobku naukowym. (…) Politycy, oceniani wedle kryteriów lojalności partyjnej, nie są poddani takiej kontroli. Czy rzeczywiście szef partii, która zdobyła większość bezwzględną w parlamencie i stanowi polityczne zaplecze prezydenta, nie jest bardziej samotny w niektórych swoich decyzjach?

- Ale taki sędzia blokuje wykonanie woli większości. Czy to nie jest sprzeczne z zasadami demokracji?

Koncepcja demokracji nie zakłada, że większość jest wartością samą w sobie, tylko że większość jest wartością o tyle, o ile respektuje reguły i standardy, w tym prawa mniejszości. Większość zwykle się myli, o czym można się przekonać w bardzo wielu kwestiach. To, że jeden człowiek w todze może zatrzymać nawet kilka milionów ludzi, to bardzo dobrze. Bo czasem przekonanie, że miliony zawsze mają rację, prowadzi do katastrofy.

(…)

- To pozytywny proces z punktu widzenia obywateli?

Nie jest ważne, kto rządzi, ważne, czy te rządy zwiększają przestrzeń wolności. Czy jeśli odbierzemy sobie możliwość powiedzenia ustawodawcy: „Stop! Przesadzasz”, to będziemy mieli z tego powodu więcej wolności? Raczej nie. Zasadniczym celem z perspektywy konstytucji jest wykluczenie sytuacji, w której większość może zrobić, co zechce. I jak długo interpretujemy ją w ten sposób, sądownictwo konstytucyjne ma sens.

(…)

- Słyszymy, że kryzys konstytucyjny niedługo przyniesie poważne konsekwencje dla zwykłych ludzi, doprowadzając do powstania dwoistego porządku prawnego. Czy takie zagrożenie jest i na czym dokładnie polega?

Zagrożeniem będzie ignorowanie rozstrzygnięć TK przez władzę wykonawczą. Niekoniecznie ze względów politycznych, lecz formalnych – zostaną one uznane za wydane w nieprawidłowym trybie lub składzie. Może to prowadzić do wymuszenia ignorowania wyroków TK poprzez dyscyplinowanie niższych przedstawicieli władzy wykonawczej czy nawet ograniczanie niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Drugim niebezpieczeństwem może być eliminacja znaczenia władzy sądowniczej, rozpoczęta od podważenia pozycji TK. Z jednej strony będą istniały wyroki Trybunału kwestionujące dane akty prawne. Z drugiej, nie będą one wykonywane przez inne władze, kierujące się inną koncepcją prawa. Oba te scenariusze są potencjalnie niebezpieczne dla obywateli i państwa. Bo dlaczego inaczej miałoby być w procesach karnych? Dlaczego tam nie mają decydować kryteria polityczne i „większość”? Skoro partia wygrała wybory, czy nie powinna decydować też w innych sprawach?

(…)

Zaburzenie stanu pewności prawa i wiarygodności instytucji prowadzi nieuchronnie do podważenia legitymizmu państwa w ogóle. Dotychczas mogliśmy mówić, że parlament działa tak, jak działa, bo jest to nieuchronną konsekwencją demokracji, ale poza tym mam jeszcze filary państwa – „świątynie prawa”, czyli sądy i trybunały poza zasięgiem politycznych pretensji. Co nam teraz zostaje? Ulica jako świątynia prawodawstwa i prawa? Zastanówcie się, panowie, nad tym, do czego to wszystko zmierza. W jakim interesie to wszystko jest realizowane? Polskim, narodowym, interesie suwerenności państwa? Mam co do tego zasadnicze wątpliwości.

Krytycy TK są przekonani, że służą suwerenności narodu. Jednak nie służy jej ten, kto twierdzi, że zawsze ma rację, ponieważ przemawia w jej imieniu, lecz ten, który wskazuje, że racja powinna kształtować się w dialogu. A dialog nie może zakładać przeciwstawiania większości mniejszościom, bo to odbiera mu zasadniczy sens ustrojowy, czyli współdziałanie.

Konstytucja jest bezkompromisowa, rozmawiali Łukasz Pawłowski i Julian Kania, Kultura Liberalna 19.04.2016

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.