TK



Zajadło: Powiedzieli, napisali...(odcinek 15)

włącz czytnik

prof. Jerzy Zajadło.
Spór o TK na chwilę przycichł, ale można się spodziewać, że za moment rozgorzeje na nowo, i to ze zdwojoną energią. Powód jest prosty – na początku marca Trybunał ma rozpatrzyć problem konstytucyjności ustawy z 22 grudnia (tzw. ustawy naprawczej PiS).

Nietrudno przewidzieć, że politycy PiS będą protestować i kontestować orzeczenie, jeśli TK stwierdzi, a wszystko na to chyba wskazuje, sprzeczność tej ustawy z konstytucją. Wówczas istniejący pat jeszcze bardziej się pogłębi – nie będzie już chodziło wyłącznie o problem, ilu jest obecnie sędziów i którzy powinni orzekać, lecz w ogóle o problem przestrzegania przepisu art. 190 ust. 1 konstytucji: Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.

Zaskakujące jest jednak to, że niektórzy przedstawiciele nauk prawnych i politycznych na lamach prasy stopniowo – raz w sposób dorozumiany, innym razem bardziej wyraźnie – przygotowują społeczeństwo na takie rozwiązanie. Szkoda tylko, że nie powiedziano tego wprost przebywającej niedawno w Polsce Komisji Weneckiej. Zresztą być może nie było to potrzebne – ze wstępnego raportu Komisji wynika, że i tak sami się w tym połapali.

Oto bowiem na lamach „Rzeczpospolitej” (1 lutego) ukazał się wywiad z historykiem prawa prof. Andrzejem Dziadziem krytycznie komentującym wyrok TK z 3 grudnia.

(…)

Nieco dalej idzie, niestety, inny wcześniejszy tekst z „Rzeczpospolitej” (12 grudnia) – artykuł Pawła Bały i Adama Wielomskiego. Także i w tym przypadku mamy wprawdzie do czynienia z poglądem naukowców (prawnika i politologa), ale opartym nie na wywodzie prawniczym, lecz odwołującym się do klasyków myśli polityczno-prawnej: Jeana-Jacques'a Rousseau, Benjamina Constanta i Carla Schmitta. Z pozoru wydaje się niegroźne – ot, historyczne dywagacje dwóch uczonych. Przy bliższej lekturze jednak trochę wieje grozą. Okazuje się bowiem, że tak naprawdę, mówiąc językiem teologii politycznej Carla Schmitta, stoimy o to przed następującym pytaniem: „Czy mamy do czynienia tylko z naruszeniem (reinterpretacją?) zasad starego porządku prawno-politycznego, czy aż z narodzinami nowego porządku, w którym to Prezydent [a nie Trybunał - J.Z.] będzie obrońcą konstytucji (...). Czas pokaże, a historię napiszą zwycięzcy”.

By nie było wątpliwości, drodzy współobywatele – ten stary porządek to obowiązująca konstytucja z 2 kwietnia 1997 roku; ten nowy natomiast – to bliżej nieokreślona wizja ustroju państwa PiS. Czas pokaże, w jakim porządku obudzimy się po wspomnianym na wstępie rozstrzygnięciu TK. Historię zwycięzcy pisać bowiem będą nie na bawolej, lecz na naszej skórze. Zwłaszcza że, jak stwierdził niedawno poseł PiS Stanisław Pięta, prawa człowieka nie istnieją, mamy tylko obowiązki.

Od wyborów minęły cztery miesiące, a w nauce dyskutuje się o hipotetycznych możliwościach pozakonstytucyjnej zmiany ustroju. Tempo rzeczywiście zawrotne, a pomysły przerażające, ale w historii politycznej XX wieku były już, niestety, takie precedensy.

Przedstawiciele nauki jednak coraz bardziej się rozkręcają. Prof. Zbigniew Stawrowski, filozof polityki, na łamach „Rzeczpospolitej” (20-21 lutego) nie pozostawia wątpliwości, że optymalne wyjście powinno być „wymianą konstytucji na radykalnie nową, czyli ustanowieniem i zapoczątkowaniem nowego porządku, zrywającego z dotychczasową ciągłością ustrojową”.

To teza wyjęta już wprost z teologii politycznej Carla Schmitta. Prof. Stawrowski nie tłumaczy wprawdzie, jak to zrobić w kontekście trybu przewidzianego w obowiązującej konstytucji, ale z punktu widzenia teologii politycznej to nieistotny szczegół. Chodzi przede wszystkim o to, że to, co „konstytucjonaliści uważają zazwyczaj za niewzruszone dogmaty, np. zasady demokratycznego państwa prawa, niezależności sędziowskiej czy zwłaszcza trójpodziału władzy, wcale nie jest takie oczywiste. Sens tych pojęć wymaga wyjaśnienia, a nie przyjmowania ich na wiarę”.

Na czym to wyjaśnienie ma polegać, tego też, niestety, nie wiemy. (…) Zdumiewa i przeraża podobieństwo do następującej opinii Carla Schmitta z artykułu „Führer jest obrońcą prawa” z 1933 r.: „Nie wolno nam na oślep trzymać się prawniczych pojęć, argumentów i przesądów, które zrodziła stara i chora epoka”. To jest wyrwane z kontekstu? Być może, ale retoryka jest identyczna.

Spór o Trybunał. Cisza przed burzą, Gazeta Wyborcza 1.03.2016

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.