TK



A. Wróblewska: Ludzka twarz rynku

call center| gospodarka niedoboru| marketing| podaż| popyt| rynek| telefon

włącz czytnik

Wszystko jest inaczej – dziś sprzedawcy łaszą się do mnie przez telefon żebym coś kupiła, a całkiem dobrze pamiętam jak to ja się do nich łasiłam. Prezenty typu czekoladki, flakonik perfum czy kalendarze ścienne zbierałam właśnie dla nich. Brałam je ze sobą na zakupy i nie zdarzało się, żeby serce ekspedientki pozostawało nieczułe. Do domu wracałam szczęśliwa jak myśliwy z udanego polowania. A teraz, kiedy sytuacja zmieniła się o 180 stopni i sprzedawcy o mnie zabiegają, wyrzucam sobie, że gorzej ich traktuje niż oni mnie traktowali. Miły sprzedawca w telefonie nalega żebym skorzystała z wyjątkowej okazji, a ja niezbyt uprzejmie go odtrącam. W tamtych czasach mnie groziło najwyżej, że zostanę bez mięsa na obiad, a co się stanie z takim sprzedawcą przez telefon któremu nic nie udaje się sprzedać? Firmy call center zatrudniają setki ludzi rozliczanych z tego ilu klientom zdołali wcisnąć towar. Jeśli większość z nas odtrąci ich starania, setki nowych bezrobotnych będziemy mieli na sumieniu.

W obecnej rzeczywistości telefonicznej chcą na nas zarobić nie tylko sprzedawcy usług i rzeczy, także zbieracze opinii publicznej. Na ten towar nie dajcie się naciągnąć, bo jest to zwykle towar kiepskiej jakości. Kiedy usłyszycie w słuchawce miły głos: – czy zgodzi się pani odpowiedzieć na parę pytań ankiety – nie zgadzajcie się za nic. Po pierwsze nigdy nie jest to parę pytań, tylko parędziesiąt, po drugie pytania nie dość, że są głupie, to powtarzają się w kółko w różnych konfiguracjach i po chwili masz wrażenie że ktoś cię robi w konia, albo chce wyprowadzić z równowagi.

Wczoraj, na przykład, w godzinach popołudniowych dzwoni do mnie osoba płci żeńskiej, pyta czy mam psa albo kota i czy stosowałam kiedyś środki zwalczające insekty u zwierząt. Przyznaję się do kota i że kiedyś zastosowałam środek na pchły. Osoba mówi, że reprezentuje firmę leków zwalczających insekty u zwierząt i czy mogę odpowiedzieć na parę pytań. Wąska branża – myślę sobie, długo nie potrwa. O tym jaka jestem naiwna przekonałam się szybko, bo pytania ciągnęły się jak tasiemiec, który miał być ewentualnie zwalczany przez tę firmę. Osoba po drugiej stronie drutu chciała wiedzieć dlaczego sięgnęłam po takie a nie inne lekarstwo, chociaż powiedziałam na wstępie że nazwy leku nie pamiętam. Nie dawała za wygraną i egzaminowała dalej – dlaczego kupiłam to, a nie inne, kto mnie namówił, skąd wiedziałam, czy znam inne leki i czy kupiłabym te inne gdyby mnie namówili. Tu osoba sypnęła imponującą liczbą nazw leków różnego pochodzenia – do głowy by mi nie przyszło, że mój kot mógł mieć aż taki wybór. Powiedziałam, że kupiłam co mi podali w aptece, nie pamiętam jak to się nazywało i że nic więcej na ten temat nie mam do powiedzenia. Ale ankieterka zignorowała moją odpowiedź i atakowała dalej. Czułam się jak na przesłuchaniu w UB – tam też nie wystarczało powiedzieć: nie wiem, bo inkwizytor nie darował. Po czym nastąpiła seria pytań na które miałam odpowiadać w skali 1-7. Dlaczego stosowałam ten lek a nie inny, kto poradził zastosować ten właśnie lek? Czy gdyby nie poradził i tak bym zastosowała i tak dalej. Żeby szybciej wyjść na wolność strzelałam ślepymi nabojami – 2, 3, 4, ale ankieterki nie zniechęciło moje wyznanie, że uprawiam lipę bo nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań w żadnej skali. Ankieta liczyła kilkanaście stron i gołym okiem laika można było zauważyć, że nie będzie miała żadnego praktycznego znaczenia. Nie wiadomo ile taki eksperyment kosztował firmę od leków – panienki odpytujące dostają może niewiele, ale pytania opracował zapewne na zlecenie jakiś socjolog z papierami. Tu nasuwa się pytanie – czy jest taka profesja która rozgrzesza człowieka ze zdrowego rozsądku?

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.