TK



Bratkowski: Co to jest cenzura

Biuro Prasy KC PZPR| Bolesław Jaszczuk| cenzura| Jerzy Turowicz| Krzysztof Kozłowski| KTT| Paweł Lisicki| Po prostu| Stefan Olszowski

włącz czytnik

Historia cenzury w PRL miała swoje różne okresy, jak i sama partia. Redakcję „Po prostu” od jesieni 1955 r. ograniczał w „odwilży” tylko własny zdrowy rozsądek, pismo przywodziło postępom w likwidacji stalinizmu. Nie przesadzaliśmy z oceną swoich wpływów, partia po rewelacjach Światły sama była przerażona władzą bezpieki nad sobą i dokonała wcześniej, w 1954 r., swoistego, niedocenianego zamachu stanu, podporządkowując ją sobie i ograniczając. Ale przywrócenie praw i chwały ludziom z AK to już była zasługa „Po prostu”. Partię samą rozwalił referat Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR, ale otwartą walkę o zmiany wiodło już pismo. Finałem zmian był referat pióra Władysława Bieńkowskiego na VIII Plenum polskiego KC, wygłoszony przez Gomułkę, o tym, że to nie „kult jednostki” był winien, lecz  system. Chruszczow przyleciał wtedy pacyfikować polską partię, radzieckie czołgi szły na Warszawę, cenzura też kierowała się tylko zdrowym rozsądkiem, a nie zapisami. Ale Gomułka szybko przywrócił „właściwe” stosunki, nas jesienią 1957 r. rozpędził, cenzurę odbudował, a potem sukcesywnie pacyfikował całą prasę, wymieniając kierownictwa gazet lub też bez pardonu gazety likwidując.

Zawsze lepiej pamiętałem doświadczenia miłe niż przykrości. Pamiętam różnych cenzorów. Dla przykładu – Mariana Andrzejewskiego, chyba wtedy szefa cenzury, który spędził ze mną, nieznanym sobie, byłym „poprościakiem”, prawie trzy godziny nad moim reportażem z Turoszowa – żeby wymieniając niecenzuralne zwroty i słowa uchronić merytorycznie wszystko, jak napisałem („pierwszy sekretarz komitetu zakładowego partii” nie mógł być łobuzem, został „Grand Bolo”, co było lepsze niż w oryginale). W latach znów 1970–73 „Życie i Nowoczesność”, konstruktywistyczny dodatek tygodniowy do „Życia Warszawy”, przeżył trzy lata ze swym wywrotowym pokazywaniem, co można zrobić i co robią inni. Mieliśmy cenzora, pana Junga, który bezinteresownie, ryzykując karierą, uprzedzał nas o nadchodzących zapisach i spędzał dużo czasu nad ich omijaniem. Pamiętam pewien jego telefon w poniedziałek – „ten tekst o traktorach możecie mi przysłać jutro, z powodzeniem zdążymy” (we wtorki cenzura zwalniała numer do druku), Leon Bójko pojechał natychmiast do niego i dowiedział się, że od piątku będzie zapis na traktory, więc jeśli coś zdążymy do jutra przygotować,  będzie mógł puścić bez kłopotu. Karol Szyndzielorz napisał przegląd światowego rynku traktorów, Józek Kuśmierek o chłopach, polskich  konstruktorach własnych traktorów, Leon, jeśli pamiętam, o Ursusie. Poszło. W piątek na posiedzeniu Biura Politycznego, jak usłyszeliśmy, ktoś z naszym dodatkiem, podniesionym w dwóch palcach, utrącił szemrany interes, planowany kosztem Ursusa…

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.