TK



Imperatyw tolerancji

demokracja| kprzyść| nietolerancja| tolerancja| wartości| wyrozumiałość| zero tolerancji

włącz czytnik
Imperatyw tolerancji
Rys. Antonina Wolska ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Jaworzu. Źródło: ec.europa.eu

Tolerancja  to wg „Słownika Języka Polskiego”: „uznawanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, czyjegoś postępowania, różniących się od własnych; wyrozumiałość.”

Z tej definicji wynika także, czym tolerancja nie jest. Nie jest akceptacją, pochwałą, ani aprobatą. Nie musi być połączona z uprzejmym uśmiechem, dozwolone jest zgrzytanie zębami.

Z definicji tej nie wynika także, aby tolerancja miała coś wspólnego z kulturą osobistą, lub z polityczną poprawnością, aby tolerancja była sama w sobie dobrem absolutnym – nawet że w ogóle jest wartościowalna. Tymczasem w potocznym rozumieniu została awansowana do wartości samej w sobie.

Tolerancja nie jest ani dobra, ani zła, a już na pewno nie jest aktem dobrej woli. Tolerancja jest niczym więcej, jak instrumentem higieny psychicznej.

Dzięki zastosowaniu techniki tolerancji, możemy się wyłączyć, poświecić sprawom bardziej istotnym, nabrać dystansu do świata, złapać czas do namysłu, i w efekcie sprawniej działać.

Do tego dodam, że tolerować można tylko z pozycji przewagi, i to jedynie wtedy, gdy posiada się dokładnie określony skarbiec własnych wartości. Inaczej nie ma czego tolerować. Z tego wynika kolejna jej cecha: tolerować można tylko w stopniu ograniczonym.

Tolerancja określa zarówno w sensie technicznym, jak biologicznym, politycznym, społecznym i moralnym to, na co sobie możemy pozwolić bez ponoszenia zbędnych kosztów.

Jeżeli śrubka do roweru wykonana z dokładnością do setnych milimetra spełnia swoją funkcję, byłoby bez sensu podnosić dokładność do rzędu mikronów gdyż taki rower kosztowałby dziesiątki tysięcy złotych.

Toleruję dzieci wrzeszczące mi pod balkonem, choć mam siłę by je przegnać, ale wiem, ze dzieci muszą wrzeszczeć, a ja jakoś mogę z tym żyć.

Mam pijącego, nieznośnego sąsiada, ale jest silniejszy i po pysku może naprać, więc muszę go znosić. Nie toleruję. Kapituluję.

Mogę też sąsiada zaakceptować, pić razem z nim i przejąć jego styl życia. Ale to oznaczałoby rezygnację z własnych wartości. Czyli nic wspólnego z tolerancją.

W inny sposób nic wspólnego z tolerancją nie mają cudze zachowania seksualne, które mnie samego fizycznie by raczej odstręczały. Nie mogę ich ani tolerować, ani nie tolerować. Nie mam nic do tolerowania gdyż są najintymniejszą sprawą uprawiających je ludzi, a uszanowanie cudzej prywatności stoi wśród kanonów wyznawanych przeze mnie wartości na jednej z najwyższych pozycji.

Poprzednia 12 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.