TK



Małe, latające oko wielkiego brata

dron| Edward Snowden| inwigilacja| Predator| program „Echelon”| swobody obywatelskie| USA| Wielki Brat

włącz czytnik
Małe, latające oko wielkiego brata
Dron DJI Phantom 3 Advanced. Foto: J. Halicki, Wikipedia.org

Słynny, amerykański dron wojskowy MQ-1 Predator jest tak zautomatyzowany że potrafi zupełnie samodzielnie wyśledzić cel, zakwalifikować go jako wrogi, a następnie podjąć decyzję o jego likwidacji. W praktyce, tę ostatnią decyzję wciąż jeszcze podejmuje człowiek, ale dzieje się tak wyłącznie z uwagi na względy natury etycznej.

Latem zeszłego roku zostałem zaproszony na ślub. Z samej ceremonii najbardziej utkwił mi w pamięci dron, który filmował wszystkich obecnych. Z wysokości kilku, kilkunastu metrów, nienachalnie, precyzyjnie, bez konieczności przepychania się przez tłum weselników. Efekt był oszałamiający, wszyscy doskonale widoczni, żadnych drgań, jakość HD. Oglądając jednak nagranie z uroczystości, nie mogłem pozbyć się pewnej natrętnej myśli: skoro takie urządzenie może dziś kupić każdy, kto ma aktualnie na zbyciu równowartość średniej krajowej, to czym dysponują ci, którzy mają większy budżet, szersze kompetencje, a na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo

Dyskusja na ten temat rozgorzała w ostatnich miesiącach w USA. Amerykanie co raz częściej zastanawiają się nad tym, co i które służby chowają w swoich latających zabawkach, pod ich własnym niebem. Znany głównie wśród wyznawców teorii spiskowych program „Echelon” od lat pełni rolę ucha amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej. Okazuje się jednak, że ta pragnie mieć w swej dyspozycji dużo szersze spektrum zmysłów. FBI przyznało niedawno, że co najmniej dziesięciokrotnie użyło na terenie USA bezpilotowców w celach inwigilacji. Szef agencji utrzymuje, że drony wykorzystywane są przede wszystkim do długotrwałej, skrytej obserwacji, w warunkach, w których zaangażowanie ludzi groziłoby dekonspiracją i stanowiło dla nich zagrożenie. Tym samym przyznał, że sprzęt bezzałogowy stanowi w tej chwili skuteczniejszą, tańszą i bezpieczniejszą alternatywę. Argumenty te, mimo obaw części społeczeństwa zapewne przekonają kongresmenów i senatorów. A naród tak, jak zapomniał już o rewelacjach Snowdena, przejdzie też do porządku dziennego nad aktywnością BSL.

Warto się więc zastanowić, do czego i w jaki sposób można wykorzystać bezzałogowce? Tym bardziej, że co raz głośniej o ich zakupie mówi się również w Polsce. Choć urządzenia wykorzystywane przez służby pozawojskowe nie działają w takim wymiarze jak wspomniany na wstępie Predator, nie budzi wątpliwości fakt, że  mogą one prowadzić bardzo skuteczną obserwację zarówno obiektów, jak i ludzi. Zamontowany na nich sprzęt optoelektroniczny nie ustępuje montowanym na ulicach kamerom monitoringu. A te, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę, są w stanie uzyskać zbliżenie pozwalające na bezproblemowe odczytanie numeru rejestracyjnego z odległości kilkuset metrów. Zastosowanie nokto i termowizji czyni drony zdolnymi do inwigilacji w każdych warunkach widoczności. Mogą niezauważenie zaglądać przez zasłonięte okna oraz podsłuchiwać rozmowy. Dzięki wyposażeniu dronów w odpowiedni sprzęt mogą one tez namierzyć telefon komórkowy, czy umożliwić włamanie do komputera. Krótko mówiąc, jeśli jakieś urządzenie jest na tyle małe i poręczne, by podnieść je bez problemu jedną ręka, zapewne można je również umieścić na niewielkich rozmiarów bezzałogowcu.

Poprzednia 123 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.