TK



Mankamenty demokracji przedstawicielskiej

Abraham Lincoln| Arend Lijphart| Ateny starożytne| demokracja bezpośrednia| demokracja przedstawicielska| Indeks Transformacji Fundacji Bertelsmanna| Joseph Schumpeter| obietnice wyborcze| partie polityczne| Paul E. Meehl| Philippe Schmitter| Piotr Uziębło| poliarchia| preferencje| Robert A. Dahl| równość szans

włącz czytnik

Identyfikacje z tą czy inną partią polityczną, tzw. identyfikacje ideologiczne, stanowią preferencje raczej podyktowane emocjami. To samo dotyczy preferencji określanej cechami charakterologicznymi różnych kandydatów. Przecież już Arystoteles sugerował, aby nie wybierać na urzędy ludzi zbytnio o nie zabiegających. Emocjami bardziej uzasadnia się uczestnictwo w wyborach niż wyborczą absencję. Daje satysfakcję popieranie czegoś słusznego czy oponowanie przeciw sprawom niesłusznym. Zdaniem Williama Rikera, ma dominować jednak emocja popierania, tak jak kiedyś i bardziej u osób starszych „poczucie obowiązku”. Na emocji ufundowane jest także egzekwowanie odpowiedzialności. Konkludując, już na dwóch pierwszych ogniwach delegacji władzy i preferencji dochodzi do zaciemnienia obrazu tych preferencji. Nawet jeśli indywidualny wyborca je ma, to są one efektem heurystyki, czyli tendencji do upraszczającego myślenia, bez dogłębnych analiz, często w wyniku medialnego oddziaływania. To prawda, wyborca potrafi odróżnić rzeczy dla niego ważne i mniej ważne, ale w masie — jak uważa wielu autorów literatury politologicznej i psychologicznej — raczej bez szans na hierarchiczne uszeregowanie czy zagregowanie. Zatem w drugim etapie, gdy głosuje, wybiera identyfikację ideologiczną, personalną, czy — najsilniejszą z nich — partyjną.

Problem w tym, że z masy wyborców, głównie na etapie głosowania, trudno jest wydobyć preferencje tematyczne czy programowe i uczciwie przyznać, że w demokracji przedstawicielskiej to politycy lub ich partie zawładnęły procesem ich krystalizacji. Niestety także dlatego, że łatwiejszą preferencją jest wybór samego polityka czy partii bez wgłębiania się w całe programowe emploi. Właśnie w tym procesie adaptacji własnych przekonań do politycznych ofert (jakkolwiek byśmy je nazwali: tematyczne czy programowe) płynących z politycznego rynku upatruje się dziś demokratyczny standard. Niewątpliwie Dahl zakwalifikowałby tę konwencję jako uczciwą. Choć może oznaczać wprost schumpeterowskie — dla polityków ze strony wyborców — pełnomocnictwo in blanco.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.