TK



Mankamenty demokracji przedstawicielskiej

Abraham Lincoln| Arend Lijphart| Ateny starożytne| demokracja bezpośrednia| demokracja przedstawicielska| Indeks Transformacji Fundacji Bertelsmanna| Joseph Schumpeter| obietnice wyborcze| partie polityczne| Paul E. Meehl| Philippe Schmitter| Piotr Uziębło| poliarchia| preferencje| Robert A. Dahl| równość szans

włącz czytnik

VII. Co powiedzieliby nam starożytni Ateńczycy?

Przechodzę na koniec do pewnego eksperymentu myślowego próbującego zilustrować sytuację, co doradziliby nam starożytni Ateńczycy, gdyby jakimś boskim trafem odwiedzili nasze XXI-wieczne demokracje. My zaś, goszcząc ich, w odwecie, nie wytykalibyśmy im błędów.

Demokracja ateńska kierowała się kilkoma podstawowymi zasadami. Po pierwsze, przyjęto zasadę mądrości i równości wszystkich gromadzących się obywateli. Było to założenie bliskie dziś nie tylko Jamesowi Surowieckiemu, który napisał Mądrość tłumu. Na Zgromadzeniu Ludowym, posiedzeniu Sądu Ludowego decyzje podejmowało co najmniej 6 tys. osób, Rada zaś, nadzorująca bezpośrednio urzędników, liczyła 500 czy 400 uczestników. Tak liczne sądy ludowe potrafiły ogłosić werdykt w sprawie w ciągu nawet jednego dnia. Po drugie, obowiązywała zasada krótkich, bo jednorocznych kadencji, a przewodniczący (epistates) Zgromadzenia pełnił swoją funkcję tylko jeden dzień i aby nie podlegać korupcyjnym zabiegom losowany był dopiero w dniu obrad. Po trzecie, istniała zasada rotacji — żadnego urzędu poza Radą nie można było pełnić więcej niż jeden raz. Po czwarte, zasadą była kolegialność — żaden członek gremium nie miał większej władzy niż inni. W kolegiach urzędniczych nie było przewodniczących i obowiązywała dyskusja prowadząca do wniosków. Po piąte, istniała już tam zasada zarówno wertykalnej, jak i horyzontalnej (poprzez system relacji: Rada i prytani, Zgromadzenie, sądy ludowe) odpowiedzialności władzy. Oto co prawdopodobnie w kontekście ich doświadczeń powiedzieliby nam starożytni Grecy:

1) Wasza demokracja to władza nie ludzi, lecz zawodowych polityków. U nas nikt nie mógł nawet zastępować obywatela na Zgromadzeniu, nie było pośredników, nawet oskarżycieli publicznych. Wszystko robił sam obywatel. Wynajęcie sobie mówcy (retora) za pieniądze uznawane było za korupcję i karane w trybie zdrady stanu, czyli einsangelii.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.