TK



MSW uważa, że pieszo można poruszać się tylko w mieście

granica| Hrebenne| Joanna Skrzydlewska| Ministerstwo Spraw Wewnętrznych| Port Europa| Rawa Ruska| ruch pieszy| Ukraina

włącz czytnik

A teraz na poważnie i po kolei. Na portalu „Port Europa” od kilku lat walczymy o normalność na polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej granicy. Normalność, czyli o to, by granicę można było przekroczyć w cywilizowany sposób, w ciągu maksymalnie godziny, a nie tak jak obecnie stojąc w kolejce 5-12 godzin i by można było ominąć sznur samochodów, przechodząc przez granicę pieszo tak jak na dawnej granicy z Niemcami, Czechami i Słowacją. Chcemy, aby granicą nie rządzili pijani i wulgarni przemytnicy, traktowani dziś przez polską Straż Graniczną jak święte krowy, którzy obecnie po kilka razy dziennie przechodzą tam i z powrotem z przemycanym towarem i śmieją się uczciwym podróżnym w twarz. Dlatego właśnie założyliśmy na facebooku stronę: www.facebook.com/turystycznagranica i poprosiliśmy polskich parlamentarzystów o wsparcie naszej inicjatywy. Na nasz apel pozytywnie odpowiedzieli m. in. posłowie: Joanna Skrzydlewska, Ewa Kołodziej i Kazimierz Ziobro. To właśnie w odpowiedzi na interwencję pani europoseł Joanny Skrzydlewskiej otrzymaliśmy od MSW pismo, w którym ministerstwo niczym władza totalitarna zarządziło, że obywatel ma jeździć samochodem i nie wolno mu poruszać się pieszo poza miastem – „bo to nie ma uzasadnienia”.

Możliwość przekraczania granicy nie tylko samochodem, ale również pieszo, być może nie wydaje się najpilniejszą sprawą. Ale to dla nas taki symbol normalności na granicy. To absurd, by w XXI wieku w środku Europy ruch samochodowy był traktowany priorytetowo i by pieszych zmuszać do skorzystania z auta. W całej cywilizowanej Europie jest dokładnie odwrotnie: to pieszych traktuje się priorytetowo. Tym bardziej, że autobusów jeżdżących przez granicę jest jak na lekarstwo. Oczywiście nie chodzi nam o to, by wędrować pieszo wzdłuż drogi z Zamościa aż do Lwowa, chociaż mamy prawo mieć nawet taką zachciankę, wędrując tak nie robimy nic złego i wara demokratycznemu państwu od regulowania tej kwestii i wprowadzania absurdalnych zakazów przechodzenia granicy na własnych nogach. Chodzi nam o co innego: chcemy pojechać z Zamościa do Lwowa, nie ma dogodnych połączeń autobusowych, więc ktoś z naszej rodziny zawiezie nas autem do Hrebennego pod granicę, tam wysiądziemy, przejdziemy pieszo i po ukraińskiej stronie granicy czekać będzie na nas w aucie nasz ukraiński znajomy ze Lwowa, który wyjechał po nas na granicę samochodem i zawiezie nas do pobliskiego Lwowa. Czy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych aż tak bardzo brakuje wyobraźni, by zrozumieć, że to właśnie o taką sytuację chodzi? Albo inny przykład: do Hrebennego i do Rawy Ruskiej jeździ przecież regularnie lokalna polska i ukraińska komunikacja publiczna (PKS-y, pociągi podmiejskie). Jedziemy PKSem z Lublina do Hrebennego, przechodzimy pieszo kilkaset metrów, przekraczamy pieszo granicę, następnie idziemy piechotą te 2 km do stacji kolejowej w Rawie Ruskiej i wsiadamy w pociąg podmiejski lub busa (marszrutkę) do Lwowa. Czy to aż takie skomplikowane i nie do wyobrażenia dla urzędników MSW?

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.