TK



Prawo Gogola: Artykuł XX. O tajemnicy korespondencji

Chlestiakow| horodniczy| Mikołaj Gogol| Tajemnica korespondencji

włącz czytnik

A teraz następuje wielki przeskok do finału sztuki... Nikt jeszcze nie wie, że Chlestiakow po cichu wybył z mieściny z kieszeniami pełnymi łapówek od ojców miasta. Horodniczy szykuje się do wydania za niego własnej córki, a sam już się widzi – z poręki przyszłego zięcia – w ważnym departamencie w Petersburgu. Aż tu nagle wpada szef poczty z kopertą w ręku i od progu woła: „To żaden rewizor, dowiedziałem się o tym z listu!”. Niedowierzanie, lekkie zamieszanie... Horodniczy z miejsca osadza sensata: „Co pan gada?”. A ten, jeszcze zziajany, wyjaśnia jakby nigdy nic: „Wziąłem i otworzyłem list…”. I wówczas horodniczy, niepomny na niedawne własne instrukcje, niczym wcielenie Temidy, jak nie huknie: „Jak to? Jakim prawem?”. Naczelnik nie podejmuje tłumaczeń, lecz wskazuje na przemożne działanie z góry: „Jakaś nadprzyrodzona potęga zmusiła mnie… taka mnie wzięła ciekawość, jak nigdy dotąd”. Dalsze jego słowa jakby wyjęto z opisów zmagań świętych pustelników z demonami na piaskach pustyni: „Nie mogę, nie mogę, czuję, że nie wytrzymam”. Kuszenie Szpiekina było nieliche, obustronne, a używając języka prawniczego – kontradyktoryjne: „W jednym uchu słyszę: „Nie otwieraj, bo będzie źle! – a w drugie ucho jakiś bies szepcze: „Otwórz, otwórz, otwórz!”. To jeszcze nic, bowiem udręki pocztmistrza nabierają rysów apokaliptycznych: „I kiedy łamałem pieczęcie – poczułem ogień w żyłach...”

Resztę Państwo znacie: z przechwyconego listu Chlestiakowa do przyjaciela wynikało jasno, że, choć karciany utracjusz bez grosza przy duszy, bawi się doskonale i finansowo korzysta dzięki „petersburskiej fizjonomii i eleganckiemu ubraniu”.

Zostało mi jeszcze kilka zestawień natury chronologicznej. Primo: Rok 1836. Wystawienie „Rewizora”. Secundo: Rok 1839. Markiz de Custine, autor „Listów z Rosji”, wpada na doskonały pomysł. Wiedząc, że jest śledzony, i domyślając się, że jego korespondencja będzie czytana, wydumał nieskomplikowaną grę z „czytaczami”. Listy, te autentyczne, pełne krytyki i dramatycznych spostrzeżeń, śle do Francji przez zaufanego kuriera, ale równocześnie – dla zmylenia – ekspediuje też przesyłkę pocztą państwową. Tak uprzedza o tym swego odbiorcę: „Napiszę ci inny list, oficjalny, który jutro wyślę przez pocztę. W tym liście wszystko i wszyscy, których tu widuję, będą przedmiotem przesadnych pochwał. Dowiesz się z tego listu, że podziwiam tu wszystko bez wyjątku”. Tertio: Rok 1847. Fragment listu Bielińskiego do Gogola: „Tamtejsi Szpiekinowie otwierają listy nie tylko dla własnej przyjemności, lecz także z obowiązku służbowego, by robić donosy”. Za odczytanie w kilkuosobowym gronie jednego z krążących odpisów Dostojewski poszedł na zesłanie. Quarto: Rok 2016. W skrzynkach pocztowych królują pisma urzędowe, monity i ulotki, zaś odręczny list jest rzadkim gościem. To, co jest korespondencją, stało się domeną Internetu. Służbom wystarczy wpisać zakodowane słowo i mają każdego na tacy. Komputery nie znają mają rozterek Szpiekina: nie czują „ognia w żyłach”. Tyle, że tych przechwyconych słów jest miliard razy więcej…

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.