TK



Śmieciowa choroba

Byś| MPO| segregowanie śmieci| śmieci| utylizacja| Warszawa| wolny rynek

włącz czytnik
Śmieciowa  choroba
Wysypisko odpadów w Łubnej. Foto: Wikimedia Commons

Dopadła nas śmieciowa rewolucja. Jak każda rewolucja niesie ból i łzy, ale też nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.

Bałagan powstał i był do przewidzenia. Kiedy nasi urzędnicy biorą się za uruchamianie systemu, który ma działać na dużą skalę, to wiadomo, że działać nie będzie. Gderam, bo mam wyjątkowe szczęście znaleźć się w tym systemie po najgorszej stronie mocy. Na osiedlach-blokowiskach mieszkańców głowa nie boli – wyrzucają swoje worki ze śmieciami jak dotychczas wyrzucali, a jeśli system nie działa, zmartwienie ma administracja osiedla. My, mieszkańcy domów jednorodzinnych jesteśmy dla siebie administracją, a dla systemu, który wymyśliły urzędy, za trudnym orzechem do zgryzienia.

W Internecie podali nam zasady odbioru odpadów w systemie ułamkowym. Jakiś mądrala wymyślił taki sposób informowania o prostej rzeczy, że każdy rozumiał inaczej co poeta miał na myśli. Kiedy jednak rozszyfrowaliśmy już wspólnie z sąsiadami w jakim terminie zabiorą od nas worki z odpadami segregowanymi i wystawiliśmy je przed bramę, to nikt ich nie zabrał. Może źle zrozumieliśmy te ułamki?

Ale gdzie to sprawdzić? Do MPO na żaden numer nie sposób się dodzwonić, na maile nie odpowiadają. Zapewne przyjadą teraz dopiero za miesiąc. Tymczasem w czerwonym worku do tzw. śmieci suchych, czyli tych których po segregowaniu jest najwięcej – papier, plastiki, wszystkie opakowania, po sokach czy jogurtach a także metalowych puszkach po psiej karmie itp. odpady najbardziej cuchnące. Czy powinniśmy każdy pojemnik po śmietanie myć pod ciepłą wodą? I czy aby na pewno będziemy wtedy oszczędzać energię czyli środowisko?

Na razie czerwone worki stoją pod płotami na uliczkach naszego osiedla, cuchną i czekają.  Nie wiadomo do kiedy.

O wpół do szóstej rano we wtorek obudził mnie turkot samochodu, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam śmieciarę z napisem MPO, z której wychodził człowiek z zielonym workiem. Zawiesił worek na płocie i pojechali.  Przypomniałam sobie, że oto budzi się do życia dzień który w Internecie był dla naszej ulicy naznaczony do odbioru opakowań szklanych w workach zielonych. Samochód przejechał, nie miał co zbierać, bo nikt się nie połapał z tych ułamków, że powinien wystawiać worki w przeddzień daty podanej w Internecie. Dopiero potem, w ciągu dnia przed furtkami domów zazieleniło się od worków. Widać sąsiadom nie przyszło do głowy, że będą zbierać  worki już od wpół do szóstej rano. Zawsze zjawiali się najwcześniej po 9-ej.

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.