TK



Sokrates na Wall Street

filozofia moralna| Platon| Sandel| Sokrates| Społeczeństwo obywatelskie| społeczeństwo rynkowe| życie społeczne

włącz czytnik

Czy jednak rzeczywiście ekonomizacja naszego życia społecznego jest tak niewinna, jak to próbują nam przedstawiać zwłaszcza neoliberalni ekonomiści? Czy przypadkiem rynek niepostrzeżenie, ale skutecznie zmienia nasze normy postępowania?

4.

Postaram się na to pytanie odpowiedzieć tak, jak odpowiedziałby Michael Sandel. A to dlatego, że chcę pokazać sposób jego argumentacji – jasny i przejrzysty, zarazem wolny od taniego moralizatorstwa, które jest chlebem powszednim „moralnych atletów” znad Wisły.

Otóż, jak dość powszechnie sądzimy, człowiek jest istotą moralną. Tym ponoć różnimy się od zwierząt – potrafimy rozróżnić, co jest złem, a co dobrem. Również dlatego moralność jest naszym żywiołem, gdyż uznajemy, że istnieją w naszym życiu rzeczy, których nie da się kupić za pieniądze. Przykładowo, gdyśmy zrobili krótką sondę uliczną, wielu z nas powiedziałoby, że mowa o wartościach takich jak: odpowiedzialność, honor, miłość, patriotyzm… Zmysł moralny sprawia, że podejmujemy się pewnych zadań, gdyż tak podpowiada nam nasze poczucie przyzwoitości i sumienie.

Sęk w tym, że staliśmy się społeczeństwem rynkowym, w którym obiektem podziwu jest chciwy bankier z Wall Street, a nie pracownik społeczny czy nauczyciel pracujący z trudną młodzieżą. Co więcej, staliśmy się społeczeństwem rynkowym zupełnie niepostrzeżenie. W takiej wspólnocie poczucie moralnego obowiązku zostało zastąpione prawami rynku. Przesadzam? Oto jeden tylko z licznych przykładów, który opisuje Sandel w swym eseju. Powinien on rozwiać przynajmniej część wątpliwości.

Amerykański filozof przytacza wyniki badań, jakie przeprowadzono w kilku przedszkolach w Izraelu. Przedszkola dotknął dość powszechny problem: rodzice często przychodzili po dzieci spóźnieni, więc wychowawcy musieli zostawać z przedszkolakami po godzinach. Dyrekcja, aby trudną sytuację rozwiązać, wprowadziła kary finansowe za spóźnienia. Jak sądzicie, co się stało? Rodzice przestali się spóźniać? Błąd! Rodzie spóźniali się jeszcze częściej! Dlaczego? Pisze Sandel: „Wprowadzenie opłaty pieniężnej zmieniło normę. Do tej pory spóźnieni rodzice mieli poczucie winy, ponieważ czuli, że sprawiają wychowawcom kłopot. Teraz jednak późniejsze odebranie dziecka zaczęli traktować jak usługę, za którą chętnie zapłacą. Zamiast nadużywać uprzejmości nauczycieli, po prostu płacili im za dłuższą pracę”.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.