Świat



Karen Ho: antropolog na Wall Street

amerykańska kultura pracy| antropologia| Karen Ho| kryzys finansowy| Lehman Brothers| Merill Lynch| Wall Street| Wielka Recesja| zlikwidowani

włącz czytnik
Karen Ho: antropolog na Wall Street
Nowojorska giełda NYSE na Wall Street. Foto: Wikipedia.org

Sektor finansowy to specyficzny świat wierzeń, który jako naukowiec próbowałam zdekodować. Jednym z rządzących praw jest opozycja: „szybko” kontra „wolno” – tłumaczy amerykańska antropolożka prof. Karen Ho w rozmowie z Aleksandrą Kaniewską.

Aleksandra Kaniewska: Współczesna antropolożka odwiedza Wall Street. Czuła się pani jak znana amerykańska badaczka  Margaret Mead na tropie egzotycznych plemion?

Karen Ho: Wiele osób dziwi się temu, co antropolog może robić w banku inwestycyjnym. Ale antropologia to nauka, która próbuje zrozumieć punkt widzenia autochtonów, niezależnie od tego, kim oni są. Ja do badania wybrałam bankierów inwestycyjnych. Tym bardziej, że Wall Street nigdy nie było dla mnie tylko adresem giełdy, ale symbolem pewnej natury pracy, który stał się modelem do naśladowania dla innych sektorów od lat 80. XX wieku.

Pani pierwsze wrażenia?

Dokładnie pamiętam szybkość, z jaką ludzie w garniturach (a było to prawdziwe morze grafitowej szarości) przemieszczali się i rozmawiali. To nie była tylko zwyczajna „szybkość” poruszania się – widać było, że są pewni kierunku, w którym idą. I pewni tego, dlaczego tam zmierzają. Tak uchyliło się przede mną okienko do zrozumienia, czym jest „kultura Wall Street”.

I napisała Pani książkę, „Liquidated: An Ethnography of Wall Street” („Zlikwidowani: etnografia Wall Street”).

Zanim ją wydałam, minęło ponad dziesięć lat. W 1996 roku, kiedy byłam jeszcze studentką antropologii, postanowiłam zrobić sobie rok przerwy i zaczęłam pracę w jednym z banków na Wall Street. To były czasy ekonomicznego boomu. Ale nawet wtedy, kiedy zdawało się, że rynki działają świetnie, można było dostrzec trend do korporacyjnego redukcjonizmu. Sama byłam jednym z pracowników, którego „zlikwidowano”. A za każdym razem, kiedy firma ogłaszała masowe zwolnienia, jej akcje rosły. Postanowiłam się temu przyjrzeć. Tak powstał pomysł na doktorat, a później na książkę. Ukazała się rok po upadku banku Lehman Brothers.

Nazwała Pani amerykańską kulturę pracy „płynną” (ang. liquid). Dlaczego?

Bo – tak jak płyn – jest niestała. Dzisiejszy rynek pracy w USA to niepewność zatrudnienia, ciągłe redukcje miejsc pracy, restrukturyzacje firm. Pracownicy nie mogą być niczego pewni, stale pozostają w procesie adaptacyjnym. I ta kultura ma swoje źródła na Wall Street.

Poprzednia 1234 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.