TK



Szczerbata Polska

Beata Libera-Małecka| dentyści| koszyk świadczeń gwarantowanych| lecznictwo szpitalne| NFZ| nierównowści społeczne| opieka ambulatoryjna| plomba| stomatologia| WHO| zdrowie publiczne| zmowa cenowa

włącz czytnik

Powyższa anegdota nasuwa pytanie, czy w Polsce trzeba się od pacjentów oganiać, czy przeciwnie – o nich zabiegać, czy na jednego dentystę jest ich za mało, czy za dużo. A jak to się ma do cen?

Statystyki są rozbieżne i nieporównywalne, inaczej liczy GUS, inaczej Eurostat, a jeszcze inaczej Naczelna Izba Lekarska. Tak np. z GUS-owskich obliczeń wynika, że dentystów na Mazowszu było niemal trzykrotnie mniej niż figurujących w rejestrze NIL. Być może nie wszyscy informują Izbę o aktualnej pracy bądź wyjeździe zagranicę, ale rozbieżności są zastanawiające i niepokojące. Traktujmy więc przytoczone tu dane jako szacunkowe.

Za dużo, czy za mało?

Według ustaleń WHO, jak podaje infoDent, portal stomatologiczny, na każdych 7,5 tys. potencjalnych pacjentów powinien przypadać 1 dentysta. Wówczas pacjenci mieliby względnie łatwy dostęp do gabinetu, a dentyści nie musieliby ich sobie wydzierać. W Polsce dentystów jest za wielu – twierdzą przedstawiciele samorządu lekarskiego (choć nie wszyscy). Podczas ubiegłorocznego Krajowego Zjazdu Lekarzy padła nawet propozycja (odrzucana w głosowaniu), by na 10 lat zawiesić finansowanie ze środków publicznych studiów stomatologicznych. Nawiasem mówiąc w niektórych krajach (Indie, Australia) rozważa się wprowadzenie limitów w kształceniu dentystów.

W Polsce, sądząc z unijnych statystyk, liczba praktykujących dentystów jest od lat tożsama z minimum ustalonym przez UE, a więc za niska (oscyluje wokół 30 tys. osób). W 2000 r. na 1 dentystę przypadało ok. 3800 potencjalnych pacjentów, najlepszym 2007 r. – 2900. W 2011 r. – 3125 (ale na Mazowszu, wg GUS – 3816), w 2013 r. – 3300. W innych krajach unijnych wskaźnik ten wynosi ok. 1300 (Niemcy, Norwegia, Luksemburg), do ok. 2000 obywateli na dentystę (Holandia, Wielka Brytania, Słowacja, Malta). W USA ok. 1600, w Brazylii, gdzie liczba dentystów w stosunku do liczby ludności jest najwyższa na świecie, są regiony, gdzie na 1 dentystę przypada 170-200 osób i takie, gdzie 1400-1800 mieszkańców. Według Eurostat dla 198 regionów europejskich w 2009 r. (dane są zwykle opóźnione) średnia wynosiła 45 dentystów na 100 tys. mieszkańców. Polska była poniżej tej średniej, ale spełniała unijne minimum z tego roku: 33,3 praktykujących dentystów na 100 tys. mieszkańców. Spełniała je również w latach następnych (32-31). Wprawdzie więc dentystów jest u nas mniej niż w krajach starej Unii, w których mówi się o nadpodaży tej grupy zawodowej, ale na każdego z nich od kilku lat przypada co najmniej dwukrotnie mniej potencjalnych pacjentów niż wskazuje to poziom wyznaczony przez WHO (przypomnę: 7500 na dentystę). Można więc rozważać, czy dentystów jest już za dużo – jak chcą jedni przedstawiciele samorządu, czy za mało – jak dowodzą inni. Ale nie można tłumaczyć wizerunku szczerbatej Polski ich brakiem, choć brak ich na wsiach czy w małych miasteczkach. Przyczyny są bardziej złożone.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.