TK



Widziane z Kopenhagi: Nieznośna lekkość osądu

gen. Wojciech Jaruzelski| Jerzy Zieleński| komunizm| KW PZPR| Lech Wałęsa| Solidarność| stan wojenny

włącz czytnik

- Musiałby pan dokładniej zdefiniować znaczenie terminu komunista, bo różni ludzie, o przeciwstawnych nieraz poglądach wywodzą je z tego samego źródła.

- Widzę, że dialektyczne wychowanie w rodzicielskim domu nie poszło na marne, stwierdził sekretarz z dobrotliwym uśmiechem.

- A ja widzę, że przed marksizmem był talmud z bardziej rozbudowaną dialektyką – i w znacznie lepszym gatunku…

Owo desperackie postfuneralne pijaństwo w domu mego taty było typowo polskim widowiskiem tamtych dni. Komunizm mego ojca był vintage, bo datował się jeszcze z wczesnych lat międzywojnia. Ojciec sposobił się do zostania rabinem i odbywał studia w jesziwie, ale podobnie jak wielu młodych ludzi z żydowskich rodzin dał się nawrócić na obrządek marksistowsko-leninowski (z domieszką trockizmu; o czym wspominał konspiracyjnym szeptem). Uwikłanie pociągało za sobą układy towarzyskie. Na pogrzeb zeszli się tłumnie partyjni koledzy ojca. Ich latorośle – wbrew swym rodzicom, z zakodowanym w mózgu kalkulatorkiem kariery – byli orędownikami „Solidarności”. Pełna temperamentu debata przy biesiadnym stole ewoluowała przeto w stronę międzypokoleniowej zadymy, w której nawet sztućce mogły lada moment stać się śmiertelnym orężem. Sytuację uratował kuzyn mojej macochy, który najpierw wygłosił filipikę przeciwko Wałęsie i solidarnościowej konspirze, a potem nachyliwszy się w moim kierunku odezwał się tubalnym głosem(szeptem we własnym odczuciu):

- Natanie, a masz ty jakieś dolary albo dojczmarki na zbyciu? Jeżeli tak, biorę każdą sumę.

Konfrontacyjny nastrój rozładował się w kaskadach śmiechu…

Najbardziej zdumiewające dla mnie było zachowanie zaprzyjaźnionej dziennikarki z „GW”, internowanej na początku stanu wojennego. Kiedy już po „kontraktowych” w 1989 przyjechałem po raz pierwszy do Polski w normalny sposób, zatrzymałem się u niej i rozmowy w sposób nieunikniony zahaczały o stan wojenny.

- Nie potrafię uczciwie powiedzieć czy Jaruzelski nie był rzeczywiście przekonany, że ratuje Polskę wprowadzając stan wojenny.

Spodziewałbym się takich słów u każdego innego rozmówcy, tylko nie u niej.

Mój gdański kolega z roku zwrócił uwagę, że w liczbach bezwzględnych polski stan wojenny był jednym z najmniej krwawych przewrotów ostatnich dziesięcioleci.

Pod wpływem tych i wielu innych rozmów zacząłem dostrzegać jakąś zbiorową aberrację w ocenie działań generała. Ci sami ludzie, którzy na wyprzódki dowodzili, że nie można wierzyć ani jednemu słowu, wypowiadanemu przez przywódców niegdysiejszego ZSRR, nagle zaczęli dowodzić, że ci nigdy nie wprowadziliby wojsk do Polski i stan wojenny był wyłącznym rezultatem nikczemności, lub w najlepszym wypadku nadgorliwości generała.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.