TK



Zakroczymski: Nasze konstytucje-fantomy, czyli historia pełna pomazańców

Beata Szydło| dobra zmiana| Ignacy Mościcki| Jarosław Kaczyński| Józef Piłsudski| Królestwo Polskie| Księstwo Warszawskie| Mateusz Morawiecki| Napoleon Bonaparte| pomazaniec| PRL| przewodnia siła narodu

włącz czytnik

II RP. Kryzys nieustający

Przykład PRL jest bardzo jaskrawy i może wielu wydać się krzywdzący, choć nie da się ukryć, że charakterystyczne dlań rozłączenie władzy i odpowiedzialności znajduje dziś zastosowanie. Sięgnijmy jednak głębiej do naszej historii. II RP, przez wielu dziś wskazywana jako „raj utracony”, w dziedzinie przestrzegania ładu konstytucyjnego notowała olbrzymie trudności. Uzasadnione jest twierdzenie, że okres jej trwania to właściwie permanentny kryzys konstytucyjny.

Już jej pierwszy okres (lata 1918–1922), kiedy funkcję Naczelnika Państwa pełnił Józef Piłsudski, to czasy nieustannych przepychanek i wyrywania sobie kompetencji między znanym ze zdecydowania „Komendantem” a kolejnymi (licznymi) gabinetami. Następnie, w grudniu 1922 roku, wchodzi w życie konstytucja marcowa, wprowadzająca zasadę rządów opartych o większość parlamentarną. Niemal od początku była krytykowana przez uczonych za przyznanie zbyt dużych kompetencji sejmowi (mówiło się nawet o „suwerenności parlamentu”) i bezmyślnym kopiowaniu wzorców francuskich. I rzeczywiście, już na starcie dochodzi do tragedii (morderstwo legalnie wybranego prezydenta), a później jest jeszcze gorzej. Zgodnie z najczarniejszymi scenariuszami teoretyków rozdrobnionemu parlamentowi z trudem przychodzi wyłanianie gabinetów. A kiedy to się już udaje (jak w przypadku rządów Witosa w 1923 roku lub Skrzyńskiego w 1926), koalicje okazują się nietrwałe, a rządy nieudolne. W miarę sprawnie działają tylko gabinety „pozaparlamentarne”, a więc powołane wbrew generalnej myśli konstytucji (generała Sikorskiego w 1922 i Władysława Grabskiego w latach 1923–1925).

Do sytuacji zupełnie postawionej na głowie dochodzi po zamachu majowym. Marszałek Piłsudski nie dość, że nie rozwiązuje sejmu, to jeszcze dokonuje jedynie niewielkiej zmiany w konstytucji. Aż do roku 1930 rządzi zatem wbrew większości parlamentarnej, a więc zupełnie wbrew logice ówczesnej ustawy zasadniczej. Dodatkowo nie własnymi rękoma, bo jako prezydenta wyznacza Ignacego Mościckiego, a premierów wymienia co kilka miesięcy. Jest to więc sytuacja „podwójnie niekonstytucyjna”. Rządy sprawuje opcja nieciesząca się poparciem społecznym, a w jej ramach władza sprawowana jest z tylnego siedzenia.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.