Debaty



Leszek Szaruga: Ciemny lud i mandaryni

debata publiczna| Der Spiegel| Leszek Szaruga| Mariusz Janicki| media| polityka| tabloidyzacja mediów| Tygodnik Powszechny

włącz czytnik

To wszystko prawda, lecz należałoby jednak zwrócić uwagę na fakt, że w tej działalności dziennikarze jedynie wykonują polecenia, podporządkowują się wydawcom: gazeta ma się sprzedawać, program telewizyjny musi mieć „oglądalność” – inaczej nie będzie reklam czyli pieniędzy. W tej sytuacji, podobnie jak dawniej, jak „za komuny”, dziennikarze stają się dziewczynkami i chłopcami na posyłki – mają tak grać, by przynosić zyski, przedtem ideologiczne, obecnie finansowe. Dziennikarze wiedzą przecież, że jeśli nie będzie spektaklu z publicznością, wówczas stracą pracę.

Niszowa inteligencja

Od czasu do czasu jeszcze pojawia się ktoś starszy, trzymany w redakcji „dla honoru domu”, kto robi sensowny program, przesuwany systematycznie na czas najsłabszej oglądalności, na późne godziny nocne. Nie zmienia to wszakże smutnego stanu rzeczy.

„W modzie – pisze Paulina Wilk – jest powoływanie się na anonimowe źródła i ostre wywiady na czołówkach. Liczy się nie wymiana myśli, a szybka wymiana ciosów, punktowanie przeciwnika aż do puenty dającej wyraźne zwycięstwo jednej ze stron. (…) Prasa nie promuje samodzielnego myślenia, produkuje gotowe opinie. (…) Galopująca wulgaryzacja i trywializacja mediów wyniszcza je od środka. Właśnie upada drugi z najważniejszych dzienników opinii – potężna fala zwolnień w „Gazecie Wyborczej” usuwa substancję intelektualną niezbędną do tworzenia gazety codziennej. (…) Podobny demontaż nastąpił przed rokiem w „Rzeczpospolitej”. (…) Usunięcie z dwóch ogólnopolskich dzienników niemal całej profesjonalnej kadry i zastąpienie jej niewykwalifikowanymi producentami treści daje podwójny efekt. Z obiegu znikają pełnowartościowe informacje, a tym samym rodzi się ostateczne przyzwolenie na niby-treści. (…) Kierunek przemiany polskich mediów to wynik słabości tych, którzy nimi kierują. Wpływowym redaktorom zabrakło przenikliwości, a nawet zdrowego rozsądku. Zgadzając się na bezpardonową konkurencję o uwagę odbiorców, porzucili najważniejszy wymiar funkcjonowania mediów: odpowiedzialność za jakość debaty publicznej i kontrolowanie sprawujących władzę. Sfrustrowani utratą unikatowych pozycji dziennikarze, czujący na plecach oddech celebrytów i internautów, rozpoczęli festiwal autopromocji. Zaczęli używać mediów, w których pracowali jako trampoliny do popularności”.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.