Debaty



Szaruga: Czy w Polsce działa cenzura?

"PlusMinus"| Antygona| cenzura| klauzula sumienia| Marcin Wplski| Mariusz Cieślik| PRL| profesor Chazan| wolność religii| zapis

włącz czytnik

Ani ten, ani inne tematy nie są w Polsce objęte cenzurą. Innego wszakże zdania zdaje się być felietonista i prozaik Marcin Wolski, który w nocie „Cenzura wiecznie żywa” zamieszczonej w tygodniku „Do Rzeczy” (nr 41/2014) pisze najpierw o cenzurze PRL: „Zamysł był prosty – PRL miał się jawić jako prawdziwy raj bez konfliktów i problemów, wątpliwych decyzji władz, a nawet klęsk żywiołowych. Powodowało to konieczność eliminowania nazwisk szkodników (najczęściej literatów), którzy obraz ten usiłowali zmącić, pisząc protesty na przykład przeciwko konstytucji czy publikując za granicą paszkwile na partię i rząd. Na listę taką można było trafić, ale również w bliżej niejasnych okolicznościach ją opuścić”. Tymczasem dzisiejsza cenzura, choć formalnie nie istnieje, jest bardziej podstępna i w zasadzie niepochwytna. Powiada bowiem Wolski: „Nie ma żadnych czarnych list, a przecież można wymienić setki ludzi skazanych na nieistnienie. Nie wolno mówić i pisać o nich nawet krytycznie, co w PRL było dozwolone nawet wobec wrogów. Czy istnieje tu jakiś rozdzielnik, komórka przy premierze, prezydencie, ministrze spraw wewnętrznych? Wątpię. Proces wykluczania też uległ prywatyzacji. Kiedyś mogło nas unicestwić Biuro Prasy przy KC, dziś byle panienka w TVP. Przy czym wszechwładna staje się zasada: „Lepiej nie!”. I tyle. Nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi zatęsknić za listą zakazanych nazwisk. Znając reguły, można było nauczyć się metod ich obchodzenia i zwalczania. Wiedząc co jest zakazane, można było znaleźć sposób na to, jak to przemycać”.

Takich narzekań jest więcej, szczególnie w mediach określających się jako prawicowe czy nawet „niepokorne”. Mechanizm tego jest jednak prosty: autorzy podobnych utyskiwań nie mogą się pogodzić z faktem wielogłosowości życia publicznego – a tak już jest w normalnym świecie, że różne środowiska mają swoje media. Gdy PiS doszedł do władzy, czystka w państwowym radio i telewizji miała charakter radykalny, zaś szereg osób, w tym i ja, objętych zostało nieformalnym „zapisem” nie mogąc występować w publicznych rozgłośniach opanowanych przez zwolenników rządzącej ekipy. Rzecz w tym, że dzieje się tak w Polsce po każdej wymianie ekipy rządzącej i nikt nie umie jak na razie temu zaradzić. Istnieją natomiast media środowiskowe, przeznaczone dla „swoich”. Gdy więc Wolski pisze o tym, że „można wymienić setki ludzi skazanych na nieistnienie”, to byłoby miło, gdyby na łamach choćby „Do Rzeczy” taką listę ujawnił i wyznał czy także w tym organie o tych ludziach pisać nie wolno i „lepiej nie” drukować ich tekstów. Jeśli ta tajna lista obowiązuje także i tutaj, to rzeczywiście jest o co się upominać. Jeśli nie – nie ma sprawy.
*Oryginał publikowała Nowaja Polsza, nr. 11/2014
Studio Opinii

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.