Publicystyka



Kuczyński: Gospodarka na zawirowania polityczne nie zareaguje

afera taśmowa| agencja Bloomberga| gospodarka| GPW| Piotr Kuczyński| podsłuchy| rynek walutowy| rynki finansowe

włącz czytnik

Jest też jeszcze jedno możliwe spojrzenie na tę rozmowę. Załóżmy, że Marek Belka naprawdę wierzy w to, co mówił Bartłomiej Sienkiewicz - że dojście opozycji do władzy oznacza upadek złotego, ucieczkę inwestorów zagranicznych i duże kłopoty gospodarcze. Dla jasności – ja tak nie myślę, bo pamiętam rok 2005, kiedy cały rynek bał się koalicji PiS – LPR – Samoobrona. Baliśmy się, a wystarczy spojrzeć na wykresy, żeby stwierdzić, że niesłusznie. Polska gospodarka i rynki są w dużej mierze odporne na polityczne zawirowania.

Powiedzmy jednak, że szef NBP w to świecie wierzy i postawmy pytanie: czy w sytuacji, kiedy wygrać może ta opozycja powinien siedzieć z założonymi rękami „bo prawo mu nie pozwala”? Czy może zaryzykować Trybunałem Stanu i pomóc jednej stronie sceny politycznej? Jak myślę każdy znajdzie swoją własną odpowiedź na te pytania, ale uważam, że wcale nie jest ona taka oczywista.

Nawet jednak przy takiej interpretacji jak wyżej przedstawiłem renoma Marka Belki ucierpiała. Również na niwie zagranicznej. Mark Gilbert z agencji Bloomberg (http://www.bloombergview.com/articles/2014-06-20/europe-s-worst-central-banker), zachęca rząd do zdymisjonowania Marka Belki, prezesa NBP. Jak widać autor nie wie tego, że rząd nie ma takiego prawa. Interesująca jest ta jego opinia, bo wyraźnie w niej widać wpływy jednego z odłamów polskiej opinii publiczno – politycznej. Wątpić należy, że pan Gilbert sam z siebie zdobył taką wiedzę o nagraniu Belka – Sienkiewicz, która umożliwiałaby mu wydawanie tak ostrych sądów. Agencja Bloomberg ma duży wpływ na opinie inwestorów – takie publikacje mogą szkodzić Polsce.

Najgorsze jest to, czego większość polityków nie widzi. Na szczęście widzi to coraz większa liczba dziennikarzy (choćby Paweł Wroński w „Gazecie Wyborczej” z 23. czerwca), a w poniedziałek podczas konferencji prasowej powiedział o tym premier Donald Tusk. Jeśli grupa nagrywająca nagrywała polityków i biznesmenów to powinna była nagrywać wszystkie opcje polityczne. Jeśli tak było to jaki sens ma przeprowadzanie wcześniejszych wyborów? Przeprowadzimy je, rząd się zmieni, ale kto zagwarantuje, że nie wypłyną kolejne nagrania? Na członków nowego rządu? Poza tym dopóki są takie nagrania to wielu polityków potencjalnie może stać się ofiarami szantażu.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.