Publicystyka



O Donaldzie Tusku, blogerach i frustracji na Salonie24

włącz czytnik

Od ataku na rząd przechodzi się do ataku na piszącego. Ponieważ piszący ośmielił napisać o obecnej władzy , co jest odczytywane jako pozytywne , to  z pewnością ma być   jej  sługusem.
„Mam nadzieję, że nie para się Pan pracą naukową. Ta bowiem wymaga odpowiednich predyspozycji intelektualnych. Pobieżna logiczna analiza treści Pańskiego “wystąpienia” doprowadza do wniosku, że predyspozycji do pracy naukowej, zdaniem moim, Pan zupełnie nie posiada. [...] Posiada Pan natomiast talent publicystyczny, którego rodzaj określić można słowem “służalczy” i to służalczy jedynie wobec sprawujących władzę co nie przynosi zaszczytu ani własnej godności, ani też własnemu rozumowi. (Homosovieticus)”
Ową agresywność ułatwia szalenie, że piszący są anonimowi. Ukrywają się za swoimi pseudonimami (nickami), których brzmienie jest niekiedy wiele mówiące (Trammer-blogerska tłuszcza, Close Your Brain, madmaciek, Korsarz). Im wpisy krótsze, tym są też na ogół agresywniejsze. Niekiedy dyskutanci nawzajem się napędzają. Ma się też wrażenie, że dla dużej ilości piszący, blogowanie (choć tematem jest polityka i sprawy publiczne) to rodzaj happeningu, sfera cynicznego żartu, coś czego nie traktuje się poważnie. Mało jest w tym jednak poczucia humoru i żartu. Wydaje się też, że impuls tym głosom daje nie chęć dyskusji, lecz wyładowanie najrozmaitszych frustracji.

Nie należy jednak przesadzać, że skargami na sfrustrowanych blogerów. Pisujący poważne komentarze (a tych nie brak na salonie24) winni też wziąć na siebie pewne zobowiązania. Niestety każdy pisząc, jak widać, narażany jest na nader nie przyjemne docinki. Reakcją może być „banowanie”. Poza wyjątkowymi przypadkami nie jest to moim zdaniem słuszne. Mimo wszystko da się dyskutować.
Po pierwsze lepszy taki odgromnik frustracji niż wiele innych. Po drugie okazywanie frustracji jest pewnym sposobem udziału w życiu publicznym, co znów lepsze niże całkowita bierność. Po trzecie wreszcie dyskutowanie nawet z najbardziej sfrustrowanymi (nazwijmy ich tak umownie) daje często pewne wyniki. Jeśli nie będzie się reagowało na obraźliwe zaczepki, reagując na nie co najwyżej ironicznymi uwagi. Okazuje się, że część „sfrustrowanych” można skłonić do nieco bardzie merytorycznej dyskusji.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.