Publicystyka



Obywatel z emocjami

Białołęka| Bronisław Komorowski| konsultacje społeczne| obywatelskość| partycypacja| referendum| reforma samorządowa| współrządzenie

włącz czytnik

Pamię­tam z daw­nych lat towa­rzy­sza par­tyj­nego, który zwykł mawiać, że masy nie są takie mądre jak mówimy, ale nie są też takie głu­pie jak myślimy. Wła­dze samo­rzą­dowe myślą chyba podob­nie o masach, nad któ­rymi mają wła­dzę lokalną, bo na pomysł pre­zy­denta kraju, żeby oby­wa­teli bar­dziej dopu­ścić do głosu, zare­ago­wały ner­wowo. Wie­dzą swoje – na co dzień spo­ty­kają się nie tyle z pomy­słami oby­wa­teli bez­in­te­re­sow­nie i tro­skli­wie zaan­ga­żo­wa­nych w sprawy terenu, ile z naci­skami w spra­wach pry­wat­nych. Albo z pie­nia­czami któ­rzy w urzę­dach wyła­do­wują emo­cje jak, nie przy­mie­rza­jąc, nie­któ­rzy w gdań­skiej sali BHP. Urzęd­nicy samo­rzą­dowi boją się tych emo­cji i trudno im się dzi­wić. Ale nie można ze stra­chu odgro­dzić się murem – warto dopu­ścić ludzi do głosu, bo warto żeby coś dla spo­łecz­no­ści zro­bili a sami nie tonęli we fru­stra­cjach. A jeśli warto, nie ma innej drogi jak stwo­rzyć im moż­li­wość wyra­ża­nia wła­snego zda­nia. Owszem, czyha nie­bez­pie­czeń­stwo, że oszo­łomy się przy oka­zji oży­wią, ale prze­cież nie da się pogo­dzić stra­chu przed pato­lo­gią z koniecz­no­ścią cywi­li­zo­wa­nia kraju.

Eta­towa wła­dza lokalna boi się dodat­ko­wego zawra­ca­nia głowy, że będzie się musiała liczyć z opi­nią miesz­kań­ców w każ­dej spra­wie. Ale od czego są orga­ni­za­cje spo­łeczne i ich przed­sta­wi­ciele? To oni powinni w imie­niu swo­ich człon­ków pośred­ni­czyć w dia­logu miesz­kań­ców z wła­dzami. Oso­bi­ście uwa­żam, że obawy władz samo­rzą­do­wych, jak to czę­sto bywa przy pro­po­no­wa­nych zmia­nach, są malo­wane na wyrost. Nie ma stra­chu, że oby­wa­tele masowo będą im zawra­cać głowę. Przede wszyst­kim dla­tego, że prze­ciętny oby­wa­tel wcale nie pcha się tak bar­dzo do udziału w spra­wach publicznych.

W bada­niu ankie­to­wym, jakie nie­spełna rok temu prze­pro­wa­dziła na tere­nie Dziel­nicy Bia­ło­łęka pani Danuta Mule­wicz, absol­wentka socjo­lo­gii na UW, można zaob­ser­wo­wać cie­kawą roz­bież­ność mię­dzy tym co miesz­kańcy dekla­rują, a tym co robią. Na pyta­nie: Czy zga­dza się Pan/ni, że dzia­ła­jąc z innymi ludźmi można osią­gnąć wię­cej niż samemu – 95 proc. z grupy 150 odpy­ta­nych miesz­kań­ców odpo­wie­działa, że wspólna dzia­łal­ność spo­łeczna ma sens, nikt nie był prze­ciw­nego zda­nia. Tyle samo ankie­to­wa­nych uwa­żało, że orga­ni­za­cje spo­łeczne są potrzebne, 67 proc, że oby­wa­tel może mieć wpływ na to co się dzieje w Dziel­nicy a 85 proc. ujaw­niło, że chcia­łoby mieć wpływ na jakąś dzia­łal­ność w spo­łecz­no­ści lokalnej.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.