Publicystyka



Prawo Gogola: Artykuł XXVIII. O sortowaniu odpadów

"Martwe dusze"| Cziczikow| Harpagon| Mikołaj Gogol

włącz czytnik

Jak wiemy, kilka lat po pierwszej części „Martwych dusz” Gogol zdecydował o napisaniu ich kontynuacji. Powieściowa Rosja miała zostać teraz zaludniona bohaterami pozytywnymi, pogodnymi, rzeczowymi, a nie szałaputami w rodzaju Maniłowa czy posępnymi sknerami i odludkami na podobieństwo Pluszkina. Inna rzecz, do pełnej realizacji zamysłu nigdy nie doszło – zostały tylko jego fragmenty i opisy niektórych charakterów…

Do tych ostatnich należał pewien obywatel ziemski, przykładny mąż, prawdziwy ojciec dla poddanych, a przede wszystkim wzorowy gospodarz (na kształt naszego Bogumiła Niechcica z „Nocy i dni”, tyle że pół wieku wcześniej) – nazywał się Konstanty Kostanżogło. Onże Kostanżogło dał natchniony wykład znanemu nam skądinąd Pawłowi Cziczikowowi poświęcony odpowiedzialnemu prowadzeniu majątku, takiemu mianowicie, co pozwoli bogato żyć właścicielowi, całkiem przyzwoicie – jego chłopom, a wszystko to z pożytkiem dla gospodarki kraju i chwały rosyjskiego ziemiaństwa.

Cziczikow, zapomniawszy na moment o własnym procederze (skup dusz), słuchał jak to można doprowadzić folwark do olśniewającego rocznego zysku w wysokości 200 tysięcy rubli zamiast zwykłych, wymęczonych 30 tysięcy. Główna teza prelegenta brzmiała: „Obejrzyj tylko uważniej własne gospodarstwo, a każdy śmieć dochód da.” Zwróćmy, proszę, uwagę, że Kostanżogło wcale nie kazał skąpić ani oglądać z wszystkich stron każdego wydawanego rubla, ale zalecał baczenie na coś zgoła innego – rzekomo nieprzydatnego. Miał u siebie nadmiar wełny, wszędzie fruwały jej strzępki, kazał więc tkać sukno i zarzucił nim okoliczne jarmarki, rybacy oprawiali ryby na brzegu, na piachu walały się bezużytecznie łuski, wobec tego kazał je zbierać i warzyć w kotłach na klej, a potem dawał na targ… Tak oto objawił się anty-Pluszkin w całej okazałości! Kiedy tak mówił, „niczym car w dzień swojej koronacji jaśniał cały i zdawało się, że promienie biją z jego oblicza”. Po tym wywodzie, Cziczikow był zdolny jedynie do wyznania: „Dla mnie najbardziej zdumiewające jest to, jak przy rozsądnym zarządzaniu z resztek, ze skrawków coś wychodzi, że nawet każdy śmieć przynosi dochód”. Nie dziwota, że pan Paweł gwałtownie zamarzył o stabilizacji… Ten jego zamiar został uwieczniony przez Gogola w słowach pełnych emfazy: „Na złotym kobiercu przyszłych dochodów rozigrana wyobraźnia wyszywała złote wzory, a w uszach rozbrzmiewały mu słowa: „rzeki, rzeki złota popłyną”. Nie dość tego szczęścia! – ziemianin Konstanty K. pożyczył bez ceregieli ledwo co poznanemu ziemianinowi in spe Pawłowi Cz. równe 10 tysięcy rubli, od ręki, bez procentów, z przeznaczeniem na zakup gospodarstwa. Cóż, kiedy nic nie wyszło z tych zbożnych planów… Nad Cziczikowem – przywykłym do rewirów dalece niemierzalnych i szybujących wysoko pomysłów o trudnej do przewidzenia stopie zysku – wzięła górę jego pierwotna natura: wdał się znowu w szachrajstwa i trafił do tiurmy...

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.