Publicystyka



Prawo Gogola: Artykuł XXXVI. O naborze do służby dyplomatycznej

"Martwe dusze"| Cziczikow| Mikołaj Gogol

włącz czytnik

Kiedy nadeszła pora obiadu, znowu powtórzył się koncert grzeczności związanych z wejściem do jadalni, i tym razem zakończony kompromisowym wkroczeniem o jednym czasie i bokiem. Na miejscu czekały już pociechy gospodarzy, dwaj chłopcy, ośmio- i sześciolatek w towarzystwie guwernera. Ojciec z marszu przeegzaminował starszego syna pytaniami o najpiękniejsze miasta we Francji i w Rosji. Gdy w odpowiedzi padło, że Paryż, Petersburg i Moskwa, gość nie krył swego zachwytu, oświadczając rodzicom: „Muszę państwu powiedzieć, że ten chłopiec rokuje wielkie zdolności!”. Po takiej pochwale, zadowolony ojciec zakomunikował: „Przeznaczam go do służby dyplomatycznej”, i natychmiast przypomniał o tym latorośli, zadając pytanie: „Chcesz być posłem?”, na co ów odpowiedział: „Chcę” (w nowym przekładzie Dłuskiego brzmi to nawet poważniej, o stopień wyżej, a mianowicie: „Chcesz być ambasadorem?”). Powagi tego pytania o przyszłość nie osłabia wcale wzmianka, że „tymczasem stojący z tyłu lokaj wytarł ambasadorowi nos i bardzo dobrze zrobił, bo inaczej spadłaby do zupy wielce solidna i całkiem zbędna kropla”. I w zasadzie na tym możemy poprzestać, jako że dalszą częścią spotkania na szczycie było ustalanie warunków nabycia dusz zakończone niespodziewaną deklaracją Maniłowa, że nie zamierza się targować, wprost przeciwnie – dusze daruje, tak sobie, z przyjaźni. Argumentem, który go do tego ostatecznie przekonał było bowiem zapewnienie Cziczikowa, że transakcja jest nie tylko zgodna z prawem, ale i z „planami Rosji na przyszłość”, co więcej, skarb państwa skorzysta na tej transakcji z uwagi na towarzyszące temu opłaty. Po tym wszystkim zadowolony Cziczikow, po czułym pożegnaniu z gospodarzami, odjechał spokojnie na dalsze łowy…

Ach, zapomniałbym! Przeznaczony od małego do funkcji dyplomatycznych syn Maniłowa nosił odpowiednio poważne imię. Chociaż niewątpliwie było ono wzięte od greckiego polityka i wodza, Temistoklesa, to jednak ojciec wymawiał je z łacińską końcówką „us”, zwracając się do potomka: Temistoklus. Kto wie, może łącząc w ten sposób tradycję Grecji i Rzymu, zamierzał wszczepić synowi odpowiedzialność za wielką europejską rodzinę. Pod hegemonią Rosji, co oczywista, skoro poglądy Gogola w tej kwestii nie ulegają najmniejszej wątpliwości...

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.