Publicystyka



Traktat o pieniądzach i szczęściu

ekonomia szczęścia| OECD| PKB

włącz czytnik

Badaniom nad szczęściem wiele jeszcze można zarzucić, ale wywołują dyskusję, obok której nie można przejść obojętnie. Obserwujemy inicjatywy z wielu krajów: słynny Gross National Happiness w Bhutanie, wskaźnik dobrostanu w Australii czy badanie wzrostu szczęścia w Niemczech. Waga, jaką przypisuje się szukaniu nowych miar wzrostu, znajduje swój wyraz w prestiżu osób, które się tą tematyką zajmują. W powołanej przez Nicolasa Sarkozy’ego komisji, której zadaniem było rozważenie możliwości wprowadzenia nowych miar dobrobytu we Francji, zasiadło kilku wybitnych noblistów. OECD poświęca dużą część swoich prac rozważaniom na temat szczęścia. ONZ zmienia swoje dotychczasowe miary. Przykłady można mnożyć.

Z naszymi celami często jest jak w starym kawale: „Józek, słyszałem, że się ożeniłeś. Teraz to musisz być szczęśliwy.” – „Oj, no muszę”. Tak samo jest z pieniędzmi. Kiedy spojrzymy na prace Daniela Kahnemana, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, okaże się, że przy ocenie naszego życia pieniądze mają znaczenie. Im więcej ich mamy, tym bardziej jesteśmy zadowoleni („oj, muszę być szczęśliwy”).

Każdy kolejny dzień naszego życia
Inaczej jest, gdy badamy to, jak ludzie odczuwają kolejne momenty każdego dnia. Upraszczając: co ludzie czują między ósmą i dziewiątą, między dziewiątą i dziesiątą itd. przez cały dzień. Kahneman zachęca nas do tego, byśmy patrzyli na nasze rzeczywiste doświadczenia, a nie wydumaną i społecznie ukierunkowaną ocenę życia. Jeżeli się z nim zgodzimy, okaże się, że pieniądze nie mają większego znaczenia dla tego, jak szczęśliwie przeżywmy każdy kolejny dzień naszego życia. Jeżeli zgodzimy się z Kahnemanem, nie stanie się naszym udziałem przesłanie kawału o małżeństwie: „Józek, słyszałem, że się ożeniłeś. No to teraz wiesz, czym jest prawdziwe szczęście.” – „No, teraz wiem, ale jest już za późno”.

Dla wielu ekonomistów przyjęcie osiągnięć naukowych z zakresu badań nad szczęściem jest jak pożegnanie się z wiarą w Świętego Mikołaja. Niby wiemy, że nie istnieje, ale jakże wygodnie i miło jest wierzyć, że jest inaczej. Niby wiemy, że modele, którymi się posługujemy od dziesiątek lat, a które wypełniają podręczniki do mikro- czy makroekonomii są bardzo ograniczone i często nietrafne, ale łatwiej jest sądzić, że jednak działają.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.