TK



Do Bykowni tramwajem 23

Bykownia| janukowycz| Katyń| Rodziny Katyńskie| Ukraina

włącz czytnik

21 września prezydenci Polski i Ukrainy otworzyli polski i ukraiński cmentarz ofiar stalinowskiego terroru na Bykowni w Kijowie. Cmentarz powstał przede wszystkim z inicjatywy polskiej i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Polityka historyczna obecnych władz Ukrainy unika raczej podejmowania trudnych tematów z przeszłości, a nawet ma wiele znamion mentalności postkomunistycznej. Mimo to wskutek polskich nacisków budowę cmentarza dokończono, a prezydent Janukowycz obecny był również na uroczystości otwarcia. Jest to ciekawy przykład, jak w pośredni sposób strona polska może wpływać na stosunki wewnątrz ukraińskie. Cmentarz przypomina przecież nie tylko o zbrodniach na Polakach, ale o zbrodniach stalinowskich w ogólności i o zbrodniach na Ukraińcach. Staje się drugim, po pomniku Wielkiego Głodu, najistotniejszym miejscem najnowszej tragicznej historii naszego wschodniego sąsiada.

Jest coś niesamowitego w tym, że ciała pomordowanych (w siedzibie KGB w Kijowie) dowożono tu linią tramwajową. Same groby są jednak w środku lasy. Ci, którzy byli tu mordowani, również "dojeżdżali" tramwajem (linią nr 23, stąd w Kijowie w tamtych strasznych czasach powiedzenie "wsiąść do tramwaju nr 23" oznaczało być zamordowanym). Szli potem lasem do miejsca kaźni. Samo wyobrażenie, co ci ludzie musieli czuć, napawa przerażeniem.

Cmentarz robi ogromne wrażenie i zaprojektowany jest w wymowny sposób. Główny grób (gdzie rów, w który wrzucano ciała) otoczony jest długą linią tablic z imionami pomordowanych. Idąc wzdłuż tej okrężnej linii zaczyna się nieuchronnie czytać te imiona i nazwiska, zdawałoby się osobie postronnej nic nie mówiące. Jednak trzeba odczytywać te imiona, co któreś nazwisko, jakby przypadkowo, i ta tragiczna lista wydaje niemal nieskończona.  Odczytywanie tych imion, nazwisk  jest niemal    jak pielgrzymka do  świętego miejsca, jak modlitwa za tych co tam leżą.

Wpatrując się  w wyryte w kamieniu imiona ma się też poczucie ogromu zbrodni. Czytając je wybiórczo z pośród  tysięcy zapisanych na tych kamiennych tablicach nazwisk obywateli polskich, różnych religii zawodów i narodowości zaczyna się lepiej rozumieć tragedię tych ludzi. Trzeba zdać sobie sprawę, jak ważna jest pamięć o każdej ofierze z osobna, a nie tylko odnotowanie ogólnej makabrycznej, choć też wiele mówiącej i niezbędnej, statystyki. Nie można poddać się głosom, że pamięć ta, to jedynie martyrologia bez znaczenia i rozdrapywanie ran (niestety, takie głosy daje się słyszeć). To wszystko budzi refleksję i namysł.

Poprzednia 12 Następna

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.