TK



Alberto Cottica: Obywatelscy eksperci

demokracja internetowa| Erasmus| Internet| Komisja Europejska| Komitet Sterujący ds. Spójności Społecznej przy Radzie Europy| narzędzia 2.0| oprogramowanie| P2P| Rada Europy

włącz czytnik

Pamięta pan jakieś ciekawe przykłady konsultacji społecznych, które dobrze się sprawdziły i to dla obu stron – władzy i obywateli?

Moim ulubionym przykładem jest Mediolan we Włoszech. Lokalna administracja wprowadziłą tam opłatę kilku euro za wjazd samochodem do miasta, czyli tzw. congestion charge, znaną np. z Londynu. Zrobiono to bez konsultacji z ludźmi. I na początku ludzie mówili: „ach, ależ to okropne”, „każecie mi płacić za jazdę samochodem po moim własnym mieście?”, „skąd ja mam wziąć na to pieniądze, skąd mają je wziąć biedni ludzie, którzy chcą dowieźć swoje dzieci do domu albo do szkoły?”.

Tego można było się spodziewać…

Protestu? Tak. Ale po pewnym czasie pojawiła się grupa obywateli, która zaczęła bronić tej opłaty. Argumentowali, że to jest naprawdę dobre rozwiązanie z punktu widzenia rowerzystów, przechodniów i matek z wózkami, które martwią się tym, że ich dzieci wdychają spaliny. Ci obywatele zaczęli zamieszczać w sieci obrazki miasta wolnego od ruchu samochodowego. Stworzyli grupę na Facebooku.

I ruszyła lawina dyskusji.

Bardzo szybko! A najciekawsze było to, że to nie administracja rządowa przekonywała obywateli do regulacji, lecz sami obywatele przekonywali się do niej nawzajem. Administracja wycofała się do roli bezstronnego arbitra, podrzucając tylko pytania i zagadanienia. I tak informowano o nowej usłudze transportowej i proszono o jej recenzję, a także wskazywano na konkretne dane.

Ale czy ludzie czuli, że mają wpływ?

Tak, bo ten dialog był bardzo konstruktywny. W toku dyskusji pojawili się obywatele-eksperci, na przykład jeden 23-letni pracownik firmy naftowej. Lubił ściągać dane od różnych agencji ochrony środowiska i robić na ich podstawie wykresy, porównujące m.in. obecność spalin w powietrzu przed i po wprowadzeniu nowej regulacji. Ludzie nauczyli się, że wymiana danych to dobry sposób na dyskutowanie. W sieci było mniej „trolli”, którzy potrafią tylko wrzeszczeć, a więcej osób przedstawiających rzeczowe argumenty poparte faktami. A na koniec miasto zorganizowało wydarzenie, swoisty barcamp, podczas którego mieszkańcy mogli przedstawić swoje pomysły na organizację ruchu w Mediolanie. W ten sposób zebrano ponad czterdzieści wspaniałych propozycji.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.