TK



Na wokandzie: Brzemię wyroku

kognicja sądów| oskarżony| skazanie| SN| Teresa Romer| uniewinnienie| wyrok

włącz czytnik
Na wokandzie: Brzemię wyroku
Teresa Romer, SSN w stanie spoczynku. Foto: YouTube

Orzekając o losach drugiego człowieka nie można „iść na skróty”. Sędzia musi wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności towarzyszące sprawie, musi czuć i wiedzieć, kim jest człowiek, którego chce ukarać lub uniewinnić. A jeśli ukarać, to zawsze z założeniem, że kara ma wychować, a nie niszczyć. Ma prowadzić ku dobremu.

Słowo „wyrok” liczy zaledwie pięć liter, a mieści się w nim sumienie sędziego i jego odpowiedzialność za losy drugiego człowieka. Dla oskarżonego w sprawie karnej wyrok oznacza często rozdzielenie z bliskimi – na lata, czasem na całe życie. Koniec kariery zawodowej, koniec marzeń, rozstanie ze światem wolności, z domem, z dotychczasowym życiem.

Podobnie wyrok w sprawie cywilnej. Zależnie od jej charakteru, wyrok to znaczne konsekwencje finansowe, to być albo nie być małżeństwa, to trauma dla dziecka rzutująca na jego psychikę – radości i spokój bycia w rodzinie bądź ulgę uwolnienia się od koszmaru codziennych awantur czy bolesnej obojętności. A wyrok w sprawie pracowniczej? Może oznaczać utratę stanowiska bądź powrót do dotychczasowych zajęć, ale ze świadomością czekających problemów. W sprawach z zakresu ubezpieczeń społecznych wyrok często sprowadza się do rozstrzygnięcia o egzystencji osoby ubiegającej się o emeryturę lub rentę. Podobnie, niezwykle brzemienne w skutki są wyroki w sprawach gospodarczych.

Nie jest celem tego felietonu „przegląd” kognicji sądów, a w konsekwencji możliwych rozstrzygnięć o ludzkich losach i ludzkich sprawach. Chcę natomiast podkreślić, z jak wielkim brzemieniem przychodzi zmierzyć się sędziemu praktycznie każdego dnia jego pracy. I zapytać, czy z tego brzemienia, jego uwarunkowań i okoliczności, zdajemy sobie dostatecznie sprawę. My, sędziowie wyroki wydający. I my, obywatele, tak chętnie komentujący sądowe rozstrzygnięcia.

Nawet jeśli problemy, z jakimi ludzie zwracają się do sądów, robią czasem wrażenie błahych, to dla oskarżycieli, oskarżonych, powoda, pozwanego czy wnioskodawcy błahymi wcale nie są. To prawda, nie da się określić, które ze spraw są szczególnie istotne, dlatego trzeba przyjąć, że każda z nich jest „kwestią życia lub śmierci” dla tego, kogo dotyczy, także dla jego bliskich, dla jego otoczenia.

Sprawa, na którą – ze względu na jej charakter czy znaczenie – zwrócone są oczy opinii publicznej, dla sędziów powinna pozostać typową sprawą, którą trzeba rozstrzygnąć. Nie oznacza to jednak, że sędziowie nie czują presji stron, społeczeństwa czy mediów. Ale na tym właśnie polega niezawisłość, aby umieć się uwolnić od tego, co dzieje się „wokół”, aby zgodnie z własnym sumieniem zdecydować – „winien” lub „nie winien”. Jeżeli winien, to wymierzyć karę. W razie szczególnych okoliczności, uznać winnym i od kary uwolnić. A przy braku wystarczających dowodów winy, po prostu uniewinnić.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Konrad | 13-07-13 18:50
Gdzie są tacy sędziowie? Tym bardziej są potrzebni w kraju, gdzie kultura prawna społeczeństwa, dziennikarzy nie wspominając o politykach jest na bardzo niskim poziomie. Przytłaczająca większość z nas nie widzi różnicy między zatrzymanym a tymczasowo aresztowanym, pomiędzy podejrzanym, oskarżonym a skazanym. Pojęcie domniemania niewinności jest całkowicie obce. Polacy, nadal mentalnie tkwiący w standardach wychodnio-europejskich, domagają się wyższych kar, a politycy wychodzą im naprzeciw zaostrzając kodeks karny. Organa ścigania, przede wszystkim prokuratura, pracują mało profesjonalnie, a ich podstawowym narzędziem śledczym jest wniosek o areszt tymczasowy (wydobywczy) w nadziei, że podejrzany może się przyzna. Ten tekst powinien być obowiązkową lekturą dla wszystkich sędziów.