TK



Nadchodzi czas debaty o pracy

górnictwo| Gosta Esping-Andersen| Ian MacGregor| klasa średnia| Konstytucja| Margaret Thatcher| Śląsk| umowy "śmieciowe"| welfare state| związki zawodowe

włącz czytnik

Z oceną efektów porozumienia rządowo-związkowego trzeba się jeszcze wstrzymać. Jego najcenniejszym dorobkiem, z perspektywy wcześniejszych doświadczeń, jest jednak dążenie do zachowania miejsc pracy i postawienie tej kwestii na pierwszym miejscu. Druga wartość to reanimacja dialogu społecznego, który właściwie od początku transformacji ustrojowej jest w nieustannym kryzysie.

Historia ostatniego górniczego protestu jest jednak pouczająca i obiecująca zarazem. Z niemałym zdziwieniem odnotowano, że większość Polaków popiera górniczą batalię o utrzymanie miejsc pracy. Tymczasem w medialnym dyskursie, podsycanym przez „niezależnych ekspertów”, dawało się wyczuwać popyt na rozprawę z górnikami w stylu thatcherowskim.

Dziennikarze zaczęli na własną rękę realizować scenariusz, który w latach osiemdziesiątych sformułował główny autor brytyjskiej reformy górnictwa, Ian MacGregor, aby skutecznie złamać opór przeciwko drastycznym zmianom. MacGregor cynicznie rozgrywał wtedy opinię publiczną przeciwko górnikom, a zwłaszcza związkom zawodowym. Kładł nacisk na dyskredytowanie liderów protestu, ośmieszanie ich postulatów oraz budowanie sztucznych antagonizmów między górnikami i innymi grupami zawodowymi.

W polskich mediach mogliśmy więc przeczytać o zarobkach liderów związkowych, wynagrodzeniach i uprawnieniach pracowniczych samych górników (nazywanych oczywiście przywilejami). Porównywano zestawienia zarobków i warunków zatrudnienia w kopalniach z niedolą pracowników warszawskich korporacji. Zupełnie tak jakby odebrane górnikom trzynastki miały przepłynąć na konta trzydziestolatków pracujących na „śmieciówkach” w stołecznych kancelariach prawnych czy koncernach medialnych.

Okazało się jednak, że napuszczanie coraz bardziej sfrustrowanej klasy średniej na górników wyczerpało swój potencjał. Nie dajemy się już przekonać, że skoro praca jest wartością pozbawioną odpowiedniej ochrony, należy jeszcze zlikwidować te wyspy na rynku pracy, gdzie warunki zatrudnienia odpowiadają jakimś standardom.

Wygląda na to, że państwa dobrobytu nie ochroni okrajanie klasy średniej, pracującej w sektorze publicznym. Jeśli zwolnimy górników, nie poprawi się od tego nauczycielom czy policjantom.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.