TK



Prawo Gogola. Artykuł X: O długach karcianych

długi| dłużnik| gra w karty| hazard| Mikołaj Gogol| szuler

włącz czytnik

Misja się powiodła, gdyż po jakimś czasie imć Głow dotarł do ich pokoju. Zaczęła się rozmowa o tym i owym, i rychło się okazało, że gość stracił wiele dni czekając na wypłatę z urzędu hipotecznego niemałych pieniędzy, aż 200 tysięcy rubli, potrzebnych na wesele córki; nic nie dostał, wraca więc do rodziny, a na miejscu zostawia syna, by sprawy dopilnował. Gdy podczas swej perory Głow zdążył wygarnąć dwóm graczom, że karty to rzecz całkiem niestosowna, ochoczo mu w tym przytaknął Pocieszliwy. Spotkało się to z uznaniem starszego pana – poprosił nawet Pocieszliwego, by miał w pieczy jego syna, bo pewno „gryzipiórki z urzędu zechcą go oszukać”. Kiedy senior odjechał, natychmiast posłano po juniora. Sasza był przeciwieństwem statecznego ojca: wszak chciał zostać huzarem… Nasi (albo raczej: tamci) wznieśli toast za przyszłość młodzieńca i, stwierdziwszy, że karty będą i tak częścią jego wojskowego życia, zaprosili go do gry. Młody jednak stanowczo odmówił. Powód? – pytają. Ano nie ma pieniędzy. Pocieszliwy natychmiast znalazł wyjście: „No to skredytujemy. Masz przecież upoważnienie od ojca. Jak podejmiesz pieniądze, to nam zapłacisz”. Od stawki do stawki, Saszka sromotnie przegrał równo 200 tysięcy. Nie było wyjścia: podpisał weksel na tę sumę, lecz nadal chciał grać, by się odegrać. Wtedy kompani postawili veto: „Najpierw pieniądze!”: Ponieważ młody utracjusz ich nie posiadał, miał za to pistolet, wybiegł z pokoju z zapowiedzią skończenia z sobą. W pokoju zapanowała nerwowa atmosfera, a Pocieszliwy pobiegł za tamtym. Po chwili obaj wrócili: pocieszony na korytarzu Sasza już zapomniał o śmierci, w pokoju mu jeszcze wytłumaczono, że taki dług tylko zrobi mu markę w gronie oficerów. I znowu podano szampana! A tu huzar in spe pojękuje, że wstyd mu teraz będzie pokazać się ojcu. Radzą mu więc: „Jedź prosto do pułku!” I tak też zrobił. Krótko po jego wyjściu wszedł jakiś człowiek i zapytał o Saszę. Był to urzędnik od wypłat, Zamuchryszkin, z wiadomością, że pieniądze będą dopiero za dwa tygodnie. Dowiedziawszy się, że rozmawia z posiadaczami weksla – po obietnicy porządnej łapówki – zadeklarował, że sprawę załatwi raz dwa. Nastroje poszybowały w górę… Pocieszliwy i jego ludzie trochę ponarzekali, że mija ich okazja – w pobliskim mieście czekają na nich synowie kupców, którzy, po udanych kontraktach, będą mieli potężne pieniądze do wydania – a oni, tu, jak przywiązani…

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.