TK



Solidarność

Aid to Families with Dependent Children| Alan Hirsch| kościół ewangelicki| odpowiedzialność| państwo socjalne| Solidarność| zbór

włącz czytnik

W tym przypadku wybór był jednak jasny – dla chrześcijanina aborcja równa się morderstwu (albo przynajmniej jest do niego bardzo zbliżona). Jednak wprowadzenie systemu socjalnego stawia ludzi przed wyborami, które nawet w przybliżeniu nie są tak jednoznaczne i jasne, jak dopiero co opisany przykład.

Państwo socjalne  -  nadzieja, czy zagrożenie?

Kiedy pod koniec XIX wieku zaczęło powstawać państwo socjalne – wówczas pionierem były cesarskie Niemcy – chodziło o pomoc naprawdę potrzebującym, a w szczególności ludziom, o których nie mogli zadbać członkowie ich rodzin. Nikt nie podważał wówczas znaczenia rodziny i opiekuńcze działania państwa (o „państwie opiekuńczym“ w dzisiejszym sensie tego słowa nie można było jeszcze wtedy mówić) z pewnością nie miały za sobą najmniejszej ambicji, aby rozluźnić więzy rodzinne czy wręcz zastąpić rodzinę państwem opiekuńczym. Solidarność bardziej majętnych z potrzebującymi nie była co prawda dobrowolna, niemniej jednak przedsięwzięte przez państwo środki wydawały się ludziom rozumne i możliwe do przyjęcia. Jednak proces ten nie zakończył się z końcem XIX wieku i państwo socjalne cały czas się rozwijało. Ponieważ jego rozwój był koniecznie związany z transferami pieniędzy, zmianie zaczęło ulegać samo tworzywo społeczeństwa.

Solidarność, której pierwotną motywacją było usunięcie krzyczących przykładów ludzkiej biedy i bezsilności, stopniowo utraciła jakikolwiek ładunek emocjonalny. Twierdzę, że tak musi się stać zawsze, jeżeli chodzi o solidarność „obowiązkową“, a nie dobrowolnie wybraną.  Wdzięczni możemy bowiem być tylko osobie, czy chodzi o człowieka, czy o Boga. Może trochę upraszczam, ale ujmę tę tezę tak: dobrowolna solidarność prowadzi do wdzięczności i zakłada i wzmacnia relacje międzyludzkie, ewentualnie jest ich wyrazem, podczas gdy solidarność obowiązkowa prowadzi do postaw roszczeniowych i niszczy relacje międzyludzkie, przede wszystkim rodzinne.

Dziś wiele osób uważa, że państwo jest od tego, żeby zapewnić wszystkim ludziom poziom życia, jakiego oczekują. Takie – nawet jeśli niezamierzone – budowanie oczekiwań roszczeniowych, prowadzi do wszechobecnego poczucia, że państwo zawodzi, ponieważ nie daje mi tego, czego się domagam. Ponownie spróbuję to wyjaśnić na przykładzie, tym razem historycznym.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.