Debaty
Czym jest „interes narodowy”? Te istotne pytanie wymaga zarówno pogłębionych merytorycznych odpowiedzi, ale także właściwej formalnej definicji samego interesu narodowego – terminu, który choć często używany i intuicyjnie zrozumiały, pozostaje jednak używany w sposób niejasny, a czasem też - budząc negatywne skojarzenia - jest odrzucany. Wciąż ponawiany namysł nad samą definicją nie jest więc pozbawiony znaczenia i prowadzić go winni nie tylko politolodzy i historycy, ale także prawnicy zajmujący się prawem międzynarodowym. Jasność znaczenia terminu, jego zrozumiałość dla opinii publicznej i polityków ułatwiać może dalszą merytoryczną dyskusję.
Celem każdego rządu, a zarazem określeniem interesu narodowego, winno być zapewnienie bezpieczeństwa, dobrobytu oraz wolności obywatelskich. Wszystkie trzy cele są równie ważne i wzajemnie ściśle powiązane. Nie ma bezpieczeństwa obywateli bez dobrobytu i wolności obywatelskich, brak bezpieczeństwa zewnętrznego z kolei stanowi zagrożenie dla dobrobytu i wolności obywatelskich, trudno też o pełnię wolności obywatelskich bez pewnego poziomu dobrobytu. Jeśli więc dąży się do realizacji jednego z tych trzech celów, trzeba też dążyć do realizacji dwóch pozostałych.
Zapewnienie zatem bezpieczeństwa, dobrobytu i wolności obywatelskich określa w najbardziej zasadniczy sposób interes narodowy, który winien być celem zarówno polityki wewnętrznej, jak i polityki zagranicznej. Należy też koniecznie dodać, że takie określenie interesu narodowego jest właściwe dla państwa demokratycznego, państwa prawa i otwartego społeczeństwa. Tak rozumianym „interesem narodowym” winni się normatywnie kierować nie tylko przedstawiciele państwa, ale też rozmaite grupy i organizacje społeczne, a także sami obywatele.
Interes narodowy należy odróżnić od bieżących interesów politycznych. Zaś to, jakie bieżące, szczegółowe rozstrzygnięcia wiodą do realizacji długofalowych celów (w tym sensie) interesu narodowego, jest najczęściej kwestią dyskusyjną i bywa przedmiotem zażartych sporów. Używanie w nich terminu interes narodowy często graniczy z demagogią, ponieważ ma odebrać przeciwnikom prawo do reprezentowania ogółu, aż po sugestie, że reprezentują „obce” interesy.
W przeszłości interes narodowy państw określano rozmaicie, wpisując weń ekspansję terytorialną, budowę sfery wpływów czyli obszarów podporządkowanych czy narodową potęgę definiowaną jako przewaga nad innymi. W starszej, XIX-wiecznej tradycji, związanej z Kongresem Wiedeńskim i postaciami Talleyranda czy Metternicha, z takimi próbami definiowania interesu narodowego spotkać się można nader często. Interes narodowy to zatem nic innego jak raison d’état - racja stanu, czyli dążenie do wielkości i potęgi państw. Do dzisiaj niektóre rządy w taki właśnie sposób określają swoje cele, nazywając to interesem narodowym. Pewnie z uwagi na to właśnie termin interes narodowy kojarzony bywa z agresywną polityką zagraniczną czy też nacjonalizmem i egoizmem narodowym. Takie definiowanie interesu narodowego należy z etycznych ale i praktycznych względów odrzucić1). Pojęcie interesu narodowego nie musi zakładać w żadnym wypadku jakiegoś narodowego egoizmu czy też odwołania się do jakiekolwiek nacjonalizmu. Zakłada ono natomiast, że każda wspólnota polityczna wyznacza sobie zasadnicze cele i dba o to, aby były one realizowane. W szczególności celem polityki zagranicznej danego państwa jest realizowanie interesów własnego społeczeństwa, które dla państwa demokratycznego, prawnego i obywatelskiego określa nie ekspansja i podporządkowywanie sobie innych, lecz właśnie bezpieczeństwo, dobrobyt i swobody obywatelskie. To właśnie jest zasadniczym zadaniem dobrego rządu.
Interes narodowy winien też być pojęty szerzej niż cele bieżącej polityki. Określa on dążenia długofalowe; zrozumiałe jest też, że każda bieżąca polityka musi być uwikłana w kompromisy i jest uwarunkowana aktualnymi okolicznościami. Problemy doraźne w naturalny więc sposób zacierają określenia długofalowego interesu narodowego. Rząd winien się nim kierować, ale meandry bieżącej polityki każą cały czas pytać, czy jest on na dobrej drodze. A zatem interes narodowy jest czymś szerszym niż cele bieżącej polityki i winien być przedmiotem ciągłej szerokiej debaty publicznej. Jego definicja winna być też bardziej trwała niż dobrze nawet zdefiniowane zamiary danego rządu.
Określenie interesu narodowego, a tym samym celów polityki zagranicznej jedynie poprzez dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa, dobrobytu i swobód obywatelskich jest w oczywisty sposób niewystarczające. Jest to definicja tak ogólna, iż pasuje do każdego demokratycznego państwa. Potrzebne są dalsze określenia, które to ogólne kryterium dopasują do konkretnej sytuacji historycznej i geograficznej.
Prowadząc rozważania związane z interesem narodowym kraju trudno uniknąć skojarzenia z innym istotnym terminem „geopolityki” i pytaniem, „gdzie leży (geopolitycznie) Polska”? Jak dobrze wiadomo, geopolityczne położenie danego kraju nie określa geografia, lecz przede wszystkim polityka.
Termin „geopolityka” w Polsce ma nader szczególną, odmienną od zachodniej, tradycję. Na Zachodzie miała to być nauka o źródłach politycznej potęgi w skali całego świata, szukająca odpowiedzi na pytanie, kto i dlaczego może być predestynowany do bycia superpotęgą. Inspiracją do takich rozważań było istnienie światowych imperiów takich, jak imperium brytyjskie, francuskie imperium kolonialne w Afryce czy carska Rosja i wreszcie niemieckie ambicje imperialne. Geopolityka jako nauka doznała pewnej kompromitacji, przede wszystkim w Niemczech, z uwagi na jej związki z nazizmem. W okresie zimnej wojny rozważania geopolityczne nie wydawały się specjalnie ciekawe z uwagi na dość stabilną sytuację podziału na dwa bloki. Okazało się też, że nie geografia – która inspirowała tradycyjną geopolitykę - a gospodarka i rozwój technologii stanowiły o politycznej przewadze. Harold Mackinder, który zapowiadał w swojej teorii zwycięstwo centralnego lądu (miała być to europejska część ówczesnego imperiów carów i centralna Europa) nad morskimi peryferiami, nie miał racji. Zimną wojnę wygrały, stosując jego nazewnictwo, potęgi morskie i peryferie, w jego pojęciu stojące na przegranych pozycjach. Dziś można by spekulować, czy wzrost potęgi lądowej, jaką stają się przede wszystkim Chiny, nie jest w stanie przywrócić blasku teorii Mackindera, choć zrozumienie procesów politycznych i doświadczenie dwóch wojen światowych, każą patrzeć na współczesny świat zupełnie inaczej niż przed ponad wiekiem. Niezależnie od tego czy przywołuje się, czy nie dawniejsze koncepcje geopolityki, po rozpadzie bloku sowieckiego budzi się na nowo zwiększone nią zainteresowanie, z uwagi na nieokreśloność światowego rozwoju i pilną potrzebę lepszego zrozumienia ogólnoświatowych procesów politycznych. W tym sensie prace, z których wiele jest światowymi bestsellerami, czytanymi nie tylko przez fachowców, takie jak Samuela Huntingtona „Zderzenie cywilizacji”, Brzezińskiego „Wielka szachownica”, czy też prace Alvina Tofflera, lub wreszcie wspomnianego już Francisa Fukuyamy, a także wiele analiz poświęconych globalizacji, a więc z natury procesom ogólnoświatowym, zaliczyć można do geopolityki w jej nowym szerokim rozumieniu.
To nowe zainteresowanie geopolityką winno skłonić do namysłu nad tym, w jakim stopniu i czy w ogóle polska dawniejsza tradycja rozumienia tego terminu dobrze pasuje do rzeczywistości i czy położenia geopolitycznego Polski nie należy zdefiniować na nowo.
Pojęcie „polska geopolityka” oznaczało tradycyjnie niemal beznadziejne położenie Polski między dwoma wrogimi potęgami Niemiec (wcześniej Prusami i Austrią) i Rosji. Polska geopolityka była przez wiele dekad synonimem owej beznadziejności nie do przezwyciężenia2). Percepcję miejsca Polski w Europie komplikowała jej niezwykła zmienność granic na przestrzeni dziejów. Od końca XIV w. do XVIII wieku granice państwa (jako wielonarodowej wspólnoty) sięgały daleko na Wschód, w XIX wieku Polska jako państwo znikła z mapy Europy, po I wojnie wyłoniła się jako państwo w całkiem nowych granicach, szukające na nowo swojej tożsamości, po II wojnie w stosunku do granic ukształtowanych po I wojnie granice przesunięto zostały daleko, bo o kilkaset kilometrów na Zachód. Polska, jak mówi się żartobliwie, ale jest to dość gorzkie stwierdzenie, była „państwem na kółkach”.
I pod tym względem wydaje się Polska państwem wyjątkowym, choć zmiany granic państw europejskich nie należą do rzadkości. W Europie Środkowej są one raczej regułą niż wyjątkiem. Wystarczy wskazać na przykład Węgier lub Rumunii. Polska jednak doznała wyraźnego przesunięcia swego terytorium ku Zachodowi, tracąc jedne tereny i uzyskując inne, nowe. Wyjątkowość tego państwa, ze względu na nader zmienne granice, nie oznacza jednak wyjątkowości narodu, przynajmniej w tym sensie, że wszystkie chyba narody uważają się za wyjątkowe i dlatego - przynajmniej w tym - są tak do siebie podobne.
Przesunięcie granic na Zachód po 1945 roku stworzyło przesłanki całkiem nowego położenia geopolitycznego, które jednak nie mogły być zauważone, skoro Polska wraz z połową Europy znalazła się pod dominacją Moskwy. Przesunięta terytorialnie ku Zachodowi Polska znalazła się geopolitycznie bardziej na Wschodzie niż kiedykolwiek wcześniej. Zdradzało to raczej analogie z wiekiem XIX, niż zapowiadało radykalną zmianę polskiej sytuacji geopolitycznej w przyszłości.
Ponieważ ten geopolityczny stan trwał blisko 300 lat (od początku XVIII wieku) pozostawił on na polskim myśleniu bardzo głębokie ślady i nawyki, które nie znikają nawet wtedy, gdy sytuacja została po roku 1989 i 2005 w zasadniczy sposób zmieniona.
Sytuacja radykalnie zmieniła się po Jesieni Ludów 1989 roku i rozpadzie Związku Radzieckiego. Polska znalazła w całkowicie nowym położeniu geopolitycznym, co w zasadniczy sposób uwypukliło też członkostwo w Unii Europejskiej. Polska jest państwem, które po 1989 roku zmieniło w pewnym sensie wszystkich sąsiadów. Zamiast ze Związkiem Radzieckim graniczy z Ukrainą, Białorusią oraz Litwą i na krótkim odcinku granicy Obwodu Kaliningradzkiego - z Federacją Rosyjską. Dawny sąsiad na południu - Czechosłowacja - rozpadł się na dwa państwa, Czechy i Słowację. Wreszcie zamiast NRD na zachodzie Polska graniczy z Republiką Federalną Niemiec – zjednoczonymi Niemcami. Jedynie Bałtyk, jako granica morska, pozostał ten sam i sąsiedzi za morzem - Finowie, Szwedzi i Duńczycy - nie zmienili się, ale i tu dodać do nich należy Łotwę i Estonię.
Owe przyzwyczajenia szalenie utrudniają określenie dalece nowego położenia geopolitycznego Polski i nowego właściwego zdefiniowania jej interesu narodowego. Jak wielokrotnie zwracano na to uwagę, położenie geopolityczne danego kraju nie określa geografia, ale przede wszystkim polityka.
Na pytanie „gdzie leży (geopolitycznie) Polska ?” trzeba dziś udzielić nowej odpowiedzi. Adam Rotfeld daje szalenie istotną w tym kontekście wskazówkę, że każda odpowiedź dotykać musi nie tylko regionalnych problemów Polski, ale odnosić się do najszerzej rozumianych problemów światowych: Wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej wraz z wejściem do struktur transatlantyckich stanęły wobec potrzeby zdefiniowania na nowo swoich priorytetów w polityce zagranicznej. Zmieniła się bowiem ich sytuacja zewnętrzna. Zwiększyło się ich poczucie bezpieczeństwa, ale równocześnie stanęły one wobec konieczności określenia swojej polityki w relacjach ze światem otaczającym całą Unię i Sojusz Północnoatlantycki, a nie tylko ich własny kraj.
Nowe położenie geopolityczne Polski wymaga więc namysłu nad równie nowym określeniem interesu narodowego obywateli państwa nad Wisłą.
dr Kazimierz Wóycicki
Tekst opiera na rozdziale książki „Polski pionek na wielkiej szachownicy” autorstwa Kazimierza Wóycickiego i Adama Balcera, jaka wkrótce ukazać się ma drukiem.
1) Poprzez to stwierdzenie nie chcemy w żaden sposób brać strony w sporach szkół realizmu i idealizmu na terenie nauk społecznych. interes narodowy jest w oczywisty sposób terminem szkoły realistycznej. Wydaje mi się jednak, ze przyjęta definicja wykracza poza ducha tego nurtu uprawiania nauk politycznych, odpowiadając co najwyżej atmosferze rozważań nurtu neorealizmu. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że powstanie Unii Europejskiej sprawia klasycznym teoriom spore trudności – zarówno realistom jak i pozornie zyskującym nowe argumenty związane z istnieniem Unii idealistom. Patrz przykładowo: Michelle Cini: European Union Politics rozdział Theories and conceptual approaches ss.65-130.
2) Politykiem i myślicielem politycznym, który w szczególny sposób podkreślał to właśnie położenie Polski był Stanisław Stomma. Jego sugestywna publicystyka umiała obejść pułapki peerelowskiej cenzury, czyniąc z terminu „geopolityka” narzędzie budzenia świadomości politycznej społeczeństwa odnieście sytuacji narodowej, w okresie gdy rozważania zdawały się być pozbawione perspektywy. Uderzające w politycznej myśli Stanisława Stommy było to, że mimo akcentowania trudnego „geopolitycznego” położenia, nie rezygnował on aktywności politycznej wskazując jedynie jak dalece musi ona być rozważna i ostrożna. W szczególności dalekowzroczne okazały się jego rozważania dotyczące stosunków polsko-niemieckich. Patrz: Stanisław Stomma: Czy determinizm wrogości?
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.