Jakie są wyzwania naszej polityki zagranicznej, gdy na wschód od naszych granic zawrzało i nic nie wskazuje na to, by się szybko miało uspokoić?
Z wielu powodów – biograficznych, ideowych, geopolitycznych – paryska „Kultura” była mocno zainteresowana Wschodem. Nic dziwnego, że Jerzy Giedroyc i jego strategiczny alter ego Juliusz Mieroszewski wypracowali na emigracji polską strategię wobec Wschodu, z której mocno korzystał pierwszy szef dyplomacji ponownie niepodległego państwa Krzysztof Skubiszewski. Wtedy, po 1989 r., gdy odzyskaliśmy suwerenne prawa i po 1993 r., gdy ostatecznie wyszli stąd Rosjanie, było to ważne. Dzisiaj, gdy w 2014 r. zachwiał się europejski ład bezpieczeństwa, jest ważne ponownie.
Ceniony dwumiesięcznik „Nowa Europa Wschodnia” zamieścił w najnowszym, podwójnym numerze (3-4) ideowy dwugłos, a raczej ostry spór na temat naszych aktualnych dylematów w polityce wschodniej, pióra prof. Andrzeja Romanowskiego i znanego z aktywności politycznej oraz medialnej Pawła Kowala. Chwała Bogu, że ktoś się wreszcie poważnie tematyką zajął, bo stojące przed nami wyzwania i dylematy na Wschodzie wcale nie są tak czarno-białe, jak się z naszego głównego nurtu w mediach wydaje. Dobrze też, że uzupełniono tę wymianę poglądów nie ideowym już, lecz pragmatyczno-praktycznym artykułem wicedyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich Adama Eberharda nt. aktualnej sytuacji na Wschodzie, przede wszystkim na Ukrainie, ale też w Rosji.
Różne wnioski
Co znamienne, obydwaj antagoniści powołują się często-gęsto na Giedroycia i jego „Kulturę”, ale wnioski wyciągają z tamtych lektur dokładnie odwrotne! Zaczyna A. Romanowski i, jak na krakowianina przystało, uderza w pozytywistyczne tony krakowskich Stańczyków. Powołuje się na „strategicznych racjonalistów” Andrzeja Walickiego i Stanisława Stommę, stara się prowadzić dyskurs wyważony, pozbawiony emocji, pragmatyczny i racjonalny. Odwołuje się do racji geostrategicznych, w tym przede wszystkim potęgi Rosji (A. Eberhardt przypomina, że rosyjski PKB to zaledwie 1,5 proc. światowego, czyli mniej więcej dwukrotnie więcej od polskiego), jej ogromnego potencjału, a przede wszystkim tradycji i sposobu myślenia, zgodnie z którym „Ukraina to też Ruś”. Razem wziąwszy, prowadzi go to wniosku ostro formułowanego przez innego krakowianina, Bronisława Łagowskiego, który konsekwentnie twierdzi: „fundamentem polskiej polityki zagranicznej stała się rusofobia”.
Aleksander Tobolewski