Publicystyka



Chris Niedenthal: w samo południe, 1989 roku

4 czerwca 1989| Chris Niedenthal| fenomen Solidarności| kawiarnia „Niespodzianka”| strajki| wybory| „Czas Apokalipsy”

włącz czytnik

Czas przed-Thatcherowski…

Czas strajków związków zawodowych, zamykania kopalń, częstych przestojów np. w dostawach prądu. Mimo że nie interesowałem się wtedy jeszcze polityką, byłem ogromnym krytykiem brytyjskich związków zawodowych. I uważam, że dobrze się stało, że premier Margaret Thatcher zrobiła z nimi porządek. Z drugiej strony, to paradoks, że wyjechawszy z Londynu w przeświadczeniu, że związki zawodowe to zło, kilka lat później w Polsce nie tylko byłem świadkiem narodzin, ale też wspierałem swoją pracą związek zawodowy „Solidarność”.

Dobrze pamięta Pan 4 czerwca 1989 roku?

Doskonale. Postanowiłem wtedy uciec na chwilę od warszawskiego zgiełku i zobaczyć, jak wyglądają przygotowania do wyborów na prowincji, na mazowieckiej wsi pod Kozienicami.

I jak wyglądały?

Było masowe ruszenie, tak jak w miastach. Lokale wyborcze pełne dekoracji, wszędzie wisiały plakaty „Solidarności”.

„W samo południe”?

Tych akurat więcej było w Warszawie. W dzisiejszej Polsce przed wyborami jest cisza wyborcza, tam wszystko tętniło życiem. Mam w głowie taki obrazek, który uwieczniłem na zdjęciu: dziewczynkę w sukience komunijnej, która prosto z kościoła szła z mamą zagłosować. Albo starszego mężczyznę, któremu na środku podwórka córka strzygła włosy. Pamiętam, jak mówił, że to jego pierwsze w życiu wolne wybory, wiec musi wyglądać jak człowiek, odświętnie. Pod wieczór wróciłem zaś do stolicy, kręciłem się po MDM-ie przy Placu Konstytucji, robiłem zdjęcia w słynnej kawiarni „Niespodzianka”.

I tak na Pana oczach tworzyła się historia. Z kolei osiem lat wcześniej, w grudniu 1981 r., powstało Pana słynne zdjęcie sprzed kina „Moskwa”. Ikona stanu wojennego: z jednej strony czołg, a w tle plakat filmu Francisa Forda Coppoli „Czas Apokalipsy”. Łatwo było zrobić taką fotografię? Na ulicach wojsko…

To była bardzo spontaniczna akcja. Po pierwsze, nikt nie spodziewał się ogłoszenia stanu wojennego, chociaż wyczuwało się napięcie na linii obywatele-władza. Dwa tygodnie przed 13 grudnia kadeci zaczęli okupację Szkoły Pożarnictwa przy ul. Potockiej, który to protest partia zdusiła, zajmując szkołę „od góry”, przy pomocy helikopterów. Wtedy po raz pierwszy widziałem ZOMO na ulicach.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.