Publicystyka
Internetowe marionetki
"Lubię to!"| anonimowość w sieci| Internet| kliknięcie| portale społecznościowe| propaganda| sieć
włącz czytnikMechanizm promowania stron w Internecie zachęca do publikowania treści o charakterze: prowokacyjnym, krzykliwym, powierzchownym, wulgarnym (do pewnego stopnia). W Sieci opłaca się zwrócić uwagę jak największej liczby użytkowników, nawet jeśli wymagałoby to wywołania skandalu. Tym samym osoby wyrażające się w sposób wyważony są wypychane – w konsekwencji obowiązujących algorytmów – na obrzeża Internetu, skąd jeszcze trudniej przebić się do mainstreamu, reprezentując poglądy umiarkowane.
Aspołeczność portali społecznościowych
Odkąd korzystanie z technologii internetowych stało się udziałem mas, uprawianie polityki zmieniło się jakościowo. Zdobywanie poparcia politycznego w Sieci jest bardziej efektywne od tradycyjnej agitacji. Dla wyborcy oznacza to większe zagrożenie manipulacją.
Niedawny sukces polityczny pewnego populisty w Polsce [Czytelnicy domyślają się, o kim mowa; celowo nie podaję nazwiska, stosuję ostracyzm – MF] okazał się możliwy do osiągnięcia za pośrednictwem portalu społecznościowego. Najnowsze badania (zob. wnioski z raportu firmy Sotrender „Fanpage Trends” na stronie miesięcznika Press) dostarczają dowodu na aspołeczność Sieci, w tym sensie, że zachowania szkodzące społeczeństwu, między innymi stosowanie przemocy, przysparzają poparcia od członków tegoż społeczeństwa, będących jednocześnie użytkownikami Internetu.
Na przykładzie portalu społecznościowego Facebook można łatwo zaobserwować, do czego prowadzi symplifikacja aktywności politycznej. Wygoda, jaką oferuje nowa technologia, polega na skróceniu odstępu między akcją a reakcją. To miraż niemal natychmiastowego efektu dowolnej aktywności w Internecie. Dowolność w wyrażaniu stanowiska obejmuje także sprawy wagi państwowej. Zaledwie jeden mały ruch palcem dzieli człowieka, użytkownika portalu, od wywarcia wpływu na kwestie bardzo ważne i o wielkim zasięgu oddziaływania. Wystarczy kliknąć „Lubię to!”, aby dać wyraz poparcia dla określonej opcji politycznej. Co więcej, użytkownik portalu bierze udział w kolportowaniu poglądów, gdy ślad jego aktywności (sympatii lub antypatii politycznej) wyświetla się jego znajomym jako treść proponowana. Minimalny wysiłek – wciśnięcie jednego przycisku – jest potrzebny do tego, aby wprawić w ruch machinę propagandy.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.