Publicystyka
Internetowe marionetki
"Lubię to!"| anonimowość w sieci| Internet| kliknięcie| portale społecznościowe| propaganda| sieć
włącz czytnikInternet unieważnił umowę społeczną. Nie ma już na świecie siły zdolnej egzekwować obowiązek szanowania legalnej władzy państwowej. Zostaliśmy złapani w Sieć.
Rządy motłochu
Internet daje się wykorzystać do szlachetnych przedsięwzięć. Można, na przykład, zorganizować akcję charytatywną, napiętnować akty przemocy i poszukać wsparcia dla uciśnionych, pozyskać fundusze na szczytny cel, pochwalić się światu swoim talentem…
Jednak w ogólnym rozrachunku Internet oddaje rządy w ręce motłochu. Przyczyny tej niepokojącej zmiany są ekonomiczne i wynikają z charakterystyki procesu wytwarzania treści. Po prostu wytworzenie treści prymitywnej, populistycznej jest tańsze (mniej pracochłonne) od wytworzenia treści skomplikowanej, wymagającej namysłu od nadawcy, jak i odbiorcy.
Poprzez Sieć urzeczywistnia się skrajna forma demokracji, polegająca na automatycznym uznaniu racji bezwzględnej większości członków systemu. Stopniowo wybory polityczne zmieniają się w plebiscyt, a ten – w reality show. Taki układ nosi pozory obiektywizmu i równości społecznej (mylonej często ze sprawiedliwością). Ale Internet nie jest oderwany od rzeczywistości – jest jej częścią. I tu funkcjonują grupy interesów – heterogeniczne pod względem pochodzenia społecznego, homogeniczne w dążeniu do sprawowania władzy.
Na modelową klikę w Sieci składają się: mocodawca (polityk), sponsor (biznesmen) oraz wykonawcy (pracownicy zatrudnieni w sektorze public relations, blogerzy, komentatorzy, publicyści itp.). Wszyscy razem działają zgodnie z prawem, choć nieetycznie, wymieniając między sobą korzyści w zamian za promowanie umówionych treści w Internecie. Zatomizowane jednostki nie mają szans w zetknięciu ze zorganizowaną propagandą. Poszczególne poglądy wyrażane przez pojedynczych użytkowników albo wpisują się w politykę danej organizacji – zyskują akceptację lub aprobatę, albo zostają uznane za niekorzystne – są neutralizowane. W neutralizowaniu niepożądanych reakcji pomaga psychologia, ale pojmowana wąsko – jako nauka dostarczająca wiedzy potrzebnej do kontrolowania zachowań innych ludzi.
Liczy się każde kliknięcie
Każdy użytkownik Internetu wpływa na Sieć. Klikając, uruchamia linki, które są analizowane przez programy komputerowe. Każde kliknięcie zostawia ślad aktywności i każde jest jak sygnał dla wyszukiwarki internetowej: użytkownik dokonał wyboru treści w Internecie.
Liczba odwiedzin danej strony (liczba kliknięć w odnośnik do danej strony) składa się na popularność określonych poglądów, opinii, informacji i tym podobnych treści opublikowanych w Sieci. Nieważne, czy są to poglądy mądre, opinie sprawiedliwe, informacje prawdziwe – roboty nie zajmują się etyką, tylko liczbami. Strony popularne, czyli często wybierane (niekoniecznie chętnie czytane), zostają uznane przez wyszukiwarki za godne polecenia innym użytkownikom.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.