Publicystyka



Mafia

bank| karta kredytowa| komornik| kredyt| zdolność kredytowa

włącz czytnik

W następną sobotę pan Piecyk zadbał o to, by trasa jego poobiedniego spacerku przebiegała obok bloku pana Wątróbki oraz obiecanego przez niego czegoś tam z okazji. Widząc przyjaciela siedzącego na ławce przyjaźnie zagaił:

- Witam szanownego, jak tam było w sądzie, dużo pan dostał tego odszkodowania?
- Ech daj pan spokój. Jeszcze dwa i pół tysiąca muszę dopłacić do tego interesu - ze złością w głosie odpowiedział pan Wątróbka i pociągnął z trzymanej w ręku puszki.
- Co pan powiesz... - Pan Piecyk przysiadł się do przyjaciela - a jak to, przecież pan mówił że mecenas... -
- Mecenas na sprawę nie przyszedł, a jak powiedziałem sędziemu, że bez niego nie chcę zeznawać, to sędzia powiedział, że on o żadnym mecenasie nie wie, bo żaden się w mojej sprawie nie zgłosił.
- Patrz pan, no ale przecież pisał skargę do sądu, i chodził tam...
- No to pokazałem sędziemu te papiery co mi dał, a sędzia powiedział wtedy, że ten mój mecenas to nie jest żaden mecenas i przed sądem mu stawać nie wolno. A przecież on kancelarię ma, i pieczątkę, kartki z jego adresem przed sądem rozdają, to jak to on nie jest mecenas?
- Dziwna sprawa, powiem panu, dziwna. No a powiedział pan to co trzeba?
- Powiedziałem dokładnie, ale sędzia to się tylko uśmiechnął jak to usłyszał, potem jak zaczął mnie pytać to mnie zupełnie skołował i zapomniałem co mecenas kazał mówić.
 - No a o co tak ten sędzia pytał?
 - No że po co mi był ten kredyt, to powiedziałem, że potrzebowałem pieniędzy na płacenie rat. Potem mnie jeszcze zapytał czy myślałem skąd wezmę na spłacenie tego kredytu, a ja powiedziałem że myślałem, że wezmę następny kredyt. A sędzia jak to usłyszał to powiedział że to wystarczy, że więcej dowodów mu nie potrzeba, i że mam czekać na wyrok - w tym miejscu pan Wątróbka znowu pociągnął ze zrezygnowaniem z puszki
- No i co dalej, jaki był ten wyrok? - ciągnął temat pan Piecyk, coraz bardziej zaciekawiony całą sprawą
- No wszedłem jak zawołali a tam sędzia mi powiedział że mi się nic nie należy, i jeszcze mam zapłacić temu bankowi koszty, bo moja skarga była bezzasadna.
- Ale jak to, przecież pan powiedział to co mecenas kazał, i to miało wystarczyć.
- Sędzia potem długo coś tłumaczył, ale nic z tego nie zrozumiałem. Było coś że mnie wcale nie oszukali bo ja od początku wiedziałem że mnie nie stać, i że sam sobie jestem winien. I że mam zapłacić bankowi koszty adwokata. Nawet nie wiem za co, bo żadnego adwokata od banku na rozprawie nie było. Jakby wiedzieli że i tak wygrają... - tu pan Wątróbka pociągnął kolejny długi łyk.
- Patrz pan, widać prawda co mówią, że w sądach taka korupcja, że biedny człowiek tam nigdy nie wygra - ze współczuciem powiedział pan Piecyk
- Żebyś pan wiedział. Ten sędzia to się cały czas uśmiechał jak mówiłem, a jak chciałem dać zaświadczenia, wiesz pan, że jestem chory, że wydaje na leki, że mam komornika, to powiedział że to go nie interesuje. Świadków podałem, że nie mam z czego żyć to nawet wezwań nie dostali. W ogóle ten sędzia nie chciał mnie słuchać tylko kazał odpowiadać na pytania.
- Co pan nie powiesz. No tak, bank bogaty to go stać żeby dać w łapę sędziemu i kupić wyrok.
- Ano tak, mocnych na te sitwę nie ma. Gowin chciał ich rozpędzić to go wyrzucili, a zwykli ludzie cierpią. - wychylił do końca puszkę i fachowym ruchem ręki posłał ją do stojącego kawałek dalej kosza. - Napijesz się ze mną Stasiu? - zaproponował wyciągając kolejne dwie.
- A napiję się. - ochoczo odpowiedział pan Piecyk - na pohybel tej mafii w togach
- Na pohybel! - odpowiedział pan Wątróbka i obaj przechylili puszki.
Sub iudice

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.