Publicystyka



Mafia

bank| karta kredytowa| komornik| kredyt| zdolność kredytowa

włącz czytnik
Mafia

Pan Eustachy Wątróbka jest człowiekiem dobrze obeznanym z finansami i bankowością. Pierwszy swój kredyt zaciągnął parę lat temu, gdy postanowił podarować sobie odrobinę luksusu i sprawił sobie plazmę na raty zero procent. Potem, za namową miłej pani po drugiej stronie telefonu, wziął kredyt na remont mieszkania, a potem jeszcze drugi na nowe meble, bo jak to tak wstawić takie starocie do wyremontowanego mieszkania. Następnie był kredyt na nową lodówkę - też zero procent, a do tego karta do płacenia w sklepie bo wszyscy mają. No i promocyjny kredyt świąteczny, na prezenty dla wnuków, bo z ulotki znalezionej w skrzynce pocztowej wynikało, że jest bardzo atrakcyjny. Wszystko szło bardzo dobrze, dopóki pewnego dnia nie przyszło pismo, informujące go, że zalega z zapłatą rat.

Pan Eustachy odrobinę się zdziwił, ale rzut oka na wyciąg z konta wyjaśnił mu wszystko. Jakoś tak wyszło, że jakby zapłacić te wszystkie raty po 50, 80, 100 zł to z emerytury nic nie zostanie, a przecież jeszcze trzeba płacić czynsz, prąd i coś jeść. Przed oczami stanęła mu wizja utraty tego wszystkiego co zgromadził, ale szczęśliwie problem rozwiązał się sam. Kolejna miła pani po drugiej stronie telefonu zaproponowała mu promocyjny kredyt, więc wystarczyło tylko pójść do pobliskiego oddziału banku - a pan Eustachy znał wszystkie oddziały banków w okolicy - i pieniądze na zapłacenie rat znalazły się na koncie. A gdy sytuacja się powtórzyła wystarczyło pójść do innego banku i tam znowu czekały pieniądze - wystarczyło dać dowód i odcinek emerytury a miłe panie już wszystko załatwiały.

Aż w końcu nadszedł dzień, w którym stało się coś dziwnego. Pan Eustachy przynaglony kolejnym pismem w sprawie rat zaszedł do banku z pytaniem, czy mogą mu dać jakieś pieniądze. A oni powiedzieli że nie, bo za dużo już pożyczył. Nie zrażony tym poszedł do konkurencji, ale tam też mu odmówili. Przez kilka dni odwiedził wszystkie banki w okolicy, ale wszędzie było to samo, przez telefon też nikt nie chciał rozmawiać o nowym  kredycie. A listy nadal przychodziły, w końcu było ich tyle że przestał je otwierać. Dopiero jak przyszedł komornik, i opieczętował mu i plazmę, i lodówkę i jeszcze parę niedawnych nabytków postanowił poszukać rozwiązania. I w końcu je znalazł, a rozwiązanie to zaprowadziło go pewnego pięknego dnia na przystanek tramwajowy, gdzie wywiązała się następująca rozmowa:

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.