Publicystyka



Piętaszek w cyfrowym świecie

Piętaszek| PISA| Prawo Murphy'ego| puszka Pandory| Richard Robinson| umysł

włącz czytnik

Jesteśmy zwierzętami społecznymi, obecność innych powinna nam dodawać otuchy i pewności siebie. Guzik prawda. Kiedy tylko inni patrzą nam na ręce, od razu wszystko nam z nich wylatuje, a to, co jeszcze kilka minut temu robiliśmy bez większego wysiłku, nagle staje się zupełnie niemożliwe. Stąd wiele praw Murphy’ego opowiada o naszej głupocie — zbiorowej — różnego rodzaju komisje, które jako ciała zbiorowe okazują się nieodmiennie głupsze od każdego jej członka z osobna; lub indywidualnej, kiedy próbujemy się popisać i okazuje się, że jesteśmy znacznie mniej inteligentni niż w rzeczywistości.

W końcu Robinson dociera do finału i opisuje naszą nieograniczoną niemal zdolność antropomorficznego podejścia do przedmiotów martwych, którym nieodmiennie gotowi jesteśmy wymyślać, kopać je, palić im świece lub budować im świątynie. (Każdy z nas wie, o ukrywających się w naszych komputerach duchach, które czekają tylko na okazję połknięcia naszej niemal gotowej pracy na minutę przed jej oddaniem szefowi.)

Richard Robinson zaczyna swoją wędrówkę po cierpieniach współczesnego Piętaszka od pięciostronicowej prezentacji mózgu, która powinna zostać przełożona na język polski i bezzwłocznie dostarczona wszystkim gimnazjalistom. Jest to bowiem pierwsze przybliżenie materii produkującej ducha, napisane w sposób zabawny i intelektualnie niewyczerpujący. Oczywiście już w drugim zdaniu tego krótkiego przewodnika po naszym mózgu, autor ostrzega, cytując stosowne prawo Murphy’ego: „…cokolwiek jest proste i zrozumiałe, jest z założenia błędne” i zaleca czytelnikowi, aby traktował ów przewodnik z pewnym przymrużeniem oka.

Opowiedziawszy z grubsza o maszynerii naszego umysłu i jego różnych duchowych departamentach, Robinson zaczyna nas wprowadzać w tajemnice piekielnych sztuczek, które nam ów umysł płata. Reagujemy na słowa klucze, a resztę dopowiadamy sobie sami. Nie wierzysz, spójrz na niektóre komentarze do artykułów w Internecie, a zobaczysz jak często czytelnicy reagują raczej na poszczególne słowa niż na całą argumentację. Powiedz w gwarnym tłumie gości słowo seks, a nagle wszystkie rozmowy ucichną, chociaż przysiągłbyś, że wcześniej nikt nie słyszał ani słowa z tego co mówiłeś. Ścisz głos, a wszyscy zaczną nadstawiać uszu. Nasz umysł z docierających do nas fragmentów zdań ma tendencję do słyszenia tego, co chce usłyszeć. Dokładnie tę samą tendencję ma departament odpowiedzialny za obróbkę sygnałów wzrokowych. Im bardziej jesteś zagrożony, a twoje szanse przetrwania uzależnione są od chłodnej analizy sytuacji, tym bardziej wpadasz w panikę. Na skraju przepaści najłatwiej o zawrót głowy. Co oczywiście odnosi się również do naszej zdolności odpowiadania na egzaminach, w sądzie, podczas konferencji prasowych, czy w groźnych momentach, kiedy prowadzimy samochód. Wszystkie nasze zmysły działają na okrągło, ale ogromna większość sygnałów wysyłanych do naszego mózgu nie jest rejestrowana przez świadomość, stąd często mamy wrażenie, że coś wyczuwamy „szóstym zmysłem”. (Oczywiście nasz szósty zmysł oszukuje nas równie często jak pozostałe pięć).

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.