Publicystyka



Rozbić męski monopol

feminizm| Instytut Nauk Prawnych PAN| Kongres Kobiet| Partia Kobiet| parytety

włącz czytnik

Przede wszystkim, krzywdę kobiet zauważyłem więc najpierw na własnym podwórku. I wielu mężczyzn tak ma – uświadamia sobie, że ich sposób traktowania żon, koleżanek z pracy, przyjaciółek, nie jest w porządku. Pamiętam, że podczas pierwszych spotkań założycielskich Partii Kobiet, w których i ja uczestniczyłem, pojawiło się kilku innych mężczyzn. I padło takie pytanie: „co my tutaj robimy?”. Większość przyznała, że spłaca w ten sposób dług wobec kobiet.

I tak stałem się feministą.

Co się zmieniło? Nadal pomagam kobietom nosić ciężkie fotele, ale teraz robię to dużo taktowniej. Pytam na przykład: „Czy mogę ci pomóc?” Zmieniłem język opisujący rzeczywistość. Bardzo wyraźnie widzę pogardliwe lub paternalistyczne traktowanie kobiet i jawnie mu się sprzeciwiam. Jedyna możliwość to mówić o tym publicznie. To nie jest trudne. Tak naprawdę rola adwokata kobiet jest bardzo przyjemna. A jeśli jakiś mężczyzna się ze mną nie zgadza, mówię z reguły: „Fajnie, że ten pokój jest na tyle duży, że się pomieści i moje, i twoje zdanie”. Życie feministy jest dużo łatwiejsze niż życie szowinisty – nie noszę w sobie urazy, pogardy, złości, poczucia wyższości czy gniewu.

W Polsce dopiero zaczyna się długi i trudny proces mentalnej zmiany. Zwłaszcza u mężczyzn. Problem parytetów trafił do świadomości społecznej i to jest ogromny postęp. Ale widzimy też, że te 35 proc. zarezerwowane dla kobiet na listach wyborczych niekoniecznie przełożyły się na sprawiedliwy udział kobiet w polityce. Postęp ma zresztą dwa wymiary. Pierwszy, moim zdaniem dużo ważniejszy, zachodzi w dziedzinie idei i standardów. Pewne zachowania uznaje się za naganne. Prawo i ustawy to dopiero drugi wymiar.

Dlatego tak ważne, że Partia Kobiet powstała w Polsce, nawet jeśli politycznie przegrała walkę. Ale prawdopodobnie gdyby nie ta inicjatywa, nie miałby miejsca ruch kobiecy w postaci Kongresu Kobiet.

W kwestii 40-procentowych gwarancji w zarządach dla kobiet, też jestem „za”. Pamiętam, że kiedy zbierałem podpisy pod projektem ustawy o parytetach na listach wyborczych, przeprowadziłem wiele ciekawych rozmów. Niektórzy mówili oczywiście „nie” i odchodzili. Ale spotkałem też wiele osób, które wstępnie były nastawione negatywnie, ale zostawały na chwilę rozmowy. I dawało się ich przekonać.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.