Publicystyka



Rozbić męski monopol

feminizm| Instytut Nauk Prawnych PAN| Kongres Kobiet| Partia Kobiet| parytety

włącz czytnik
Rozbić męski monopol
Wiesia Kazymir, pierwsza traktorzystka PRL

Jeśli w państwie jakaś firma ma monopol na pewne usługi, rozbija się go ustawą antymonopolową. Ale w świecie polityki, który jest zmonopolizowany przez jedną płeć, nie ma takiego prawa.

Prawdę mówiąc, nawet nie wiem, czy jestem feministą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, że chodzę na pro-kobiece manifestacje. Zbieram głosy poparcia i lobbuję w kobiecych kwestiach. Dlaczego kobiety? Bo je lubię. I bardzo szanuję. Jestem wrażliwy na dyskryminację kobiet. Tym bardziej, że kiedyś była ona częściowo także moim udziałem.

Moja droga do feminizmu zaczęła się od ponurej konstatacji, że sam zachowuję się nie w porządku. Pierwszy raz o kwestii równouprawnienia kobiet usłyszałem w latach 70. od koleżanki z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Pamiętam, że zapytała mnie – bo znałem dobrze Stany Zjednoczone – jak się ma kwestia amerykańskiego feminizmu. Odpowiedziałem jej, że to sztuczny problem i tyle. Teraz się tej odpowiedzi wstydzę!

Dopiero później, w Ameryce miałem okazję zobaczyć dyskryminację na własne oczy. Uczyłem wtedy na uczelni, w której studiowały osoby kontynuujące naukę, czyli takie, które z różnych powodów życiowych wcześniej ją przerwały. I w większości były to kobiety. Dlaczego nie kończyły studiów? Bo rodziły dzieci i zajmowały się rodziną. Albo w jakiś sposób, z reguły z powodu mężczyzn, zmarnowały sobie pierwszą połowę życia. Na moim kursie było też trochę mężczyzn. Przerwana edukacja była w większości ich własnym wyborem…

Podobny trend zauważyłem w więzieniach dla kobiet, zwłaszcza wśród więźniarek z bardzo wysokimi wyrokami. Nawet około 90 proc. pań znalazło się tam z powodu mężczyzn! Pomyślałem wtedy, że nasze społeczeństwa są mocno niesprawiedliwe. To był pierwszy etap.

Później winę zacząłem też dostrzegać w sobie. Przypomniały mi się opinie córki i koleżanek z pracy, które twierdziły, że moje uwagi bywają bardzo szowinistyczne. Raz na przykład, koleżanka profesorka z Ameryki, drobna kobieta, taszczyła ciężki fotel na spotkanie. Jako polski dżentelmen rzuciłem się oczywiście, żeby jej ten fotel pomóc przenieść. A ona zakrzyknęła: „Ty szowinisto!”.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.